Testament, Virgin Snatch (Gdańsk, B90 02-06-2015)

Klub B90 położony na terenie Stoczni Gdańskiej na stałe wpisał się w grafik pomorskich wydarzeń muzycznych. Wysoki poziom organizacji, przestrzeń, lokalizacja, nagłośnienie – to wszystko przyczyniło się do tego, że jest to obecnie jeden z najważniejszych klubów muzycznych w Polsce. Zapraszane gwiazdy pochodzą z najwyższej półki, a fani najprzeróżniejszych stylistyk wracają tutaj chętnie. Tym razem zagrała legenda amerykańskiego thrash metalu – kalifornijski Testament. Supportował ich nasz krajowy Virgin Snatch.

testament b90

Krakowski Virgin Snatch dorobił się już pięciu albumów studyjnych. Wciąż promują najnowszy – „We serve no one”. Weszli planowo o godzinie 19 i dali 40-minutowy gig. Na basie gra Anioł znany z Corruption. Chłopaki przyzwoicie wypełnili zadanie jako support. Potwierdził to duży aplauz publiczności, która wypełniała gdański przybytek prawie po brzegi. To był bardzo dobry koncert Virgin Snatch i przyjęcie ze strony fanów.

Po ich występie nastąpiła przerwa trwająca ponad pół godziny. Na scenie oczom zebranych ukazała się scenografia Amerykanów: głowy demonów nawiązujące do okładek pierwszych płyt umieszczone po bokach perkusji, oraz motyw z najnowszego albumu umieszczony nad zestawem Hoglana.

Około 20.15 całą scenę pokryło krwistoczerwone światło. Okrzyki zebranych zachęcających zespół do wyjścia, zostały zagłuszone przez pierwsze takty kultowego „Over The Wall”. Frontman Chuck Billy o posturze niedźwiedzia miażdżył swoim potężnym wokalem. Następnie z głośników ryknęło „Native Blood” z ostatniej płyty. Potem już tylko same stare klasyki, m.in. „Trial By Fire”, „Souls Of Black” czy „Practice What You Preach”.

Ciekawostką był bas Di Giorgio, który posiadał tylko trzy struny, Steve obsługiwał go jakby od niechcenia. Natomiast solówki Alexa to prawdziwy majstersztyk techniki, polotu i wyobraźni. Odniosłem wrażenie, że gitary miały ustawione trochę za dużo sopranów, co wprowadzało swoisty chaos i nieczytelne brzmienie. Wszystkie instrumenty były ustawione bardzo głośno. Był to chyba najgłośniej brzmiący gig w tym klubie.

Po godzinie Testament pożegnał się z publiką, ze sceny poleciało standardowe „see you next time”. Wszyscy skandowali nazwę kapeli przekonani o bisie. Ten jednak nie nastąpił.

Minęło 25 lat od momentu, kiedy poznałem muzykę Testament i widziałem ich na żywo po raz pierwszy w życiu i czuję lekki niedosyt przez tak krótki gig Amerykanów. Myślę że nie tylko ja. Na szacunek jednak zasługuje to, że zespół wciąż jest w formie i dał fanom to, czego oczekiwali, czyli siarczysty, klasyczny i bardzo głośny thrash metalowy koncert, który na pewno na długo zapadnie w pamięci.

fot : Victoria Argent

Posted by rock3miasto.pl on 4 czerwca 2015