Pył – Farwater

Dwa lata po wydaniu debiutanckiego albumu grupa Pył powróciła z zawierającą trzy utwory epką „Farwater”. Tym razem trio poszerzyło skład o pełnoprawnego saksofonistę, co jest dobrym posunięciem. To właśnie wzbogacone o saksofon fragmenty ich pierwszej płyty były dla mnie najciekawsze. Ten instrument jest na tyle charakterystyczny, że całkowicie wypełnia przestrzeń, którą mógłby zaadaptować wokal. To też bardzo filmowy instrument, co tylko uwypukla obrazowy charakter ich muzyki. Ja wiem, że Lonker See też ma saksofon, ale to pozorne podobieństwo, Pył brzmi jednak inaczej, bardziej rockowo niż jazzowo.

Dźwięki grane przez Pył sprawiają teraz wrażenie bardzo miejskiej muzyki, trochę wintydżowej – strona dźwiękowa doskonale współgra tutaj z okładką. Może i to miasto jest przyprószone – no właśnie – pyłem, zamiast idylli amerykańskich przedmieść i równo przystrzyżonych trawników bliżej tu robotniczym rejonom Filadelfii znanym z „Rocky’ego”. Patrząc jednak na lokalny grunt to nie Orłowo tylko postoczniowe okolice czy Nowy Port. Czyli pełna charakteru dzielnica będąca niemym świadkiem coraz bardziej chowającej się za mgłą historii. Od czasu The Shipyard żaden trójmiejski zespół nie brzmiał dla mnie tak miejsko jak Pył na „Farwater”. Oczywiście chłopaki grają zupełnie inną muzykę, ale można poczuć podobne emocje i przenieść się w podobne rejony urbanistyczne.

Podoba mi się taka ewolucja projektów Piotra Paciorkowskiego – od pustynnego Broken Betty, przez kosmiczne Ampacity, po miejski Pył. Chyba tylko jeszcze go nie było na dnie oceanu, chociaż… Szkoda, że „Farwater” to tylko epka, bo ciekawie się ten projekt rozwija. Czekam na kolejne posunięcia z pyłowego obozu, ale jestem pewien, że materiału poniżej pewnego poziomu nie wypuszczą.

skład:
Michał Jan Ciesielski – saksofon
Przemysław Głowacki – perkusja
Wojciech Lacki – gitara basowa
Piotr Paciorkowski – gitara, klawisze

1. I
2. II
3. III