Sea Vine – Sea Vine

Sea Vine i ich album to świeżutka dostawa na rynku muzycznym. Formacja istnieje od zeszłego roku, a ich wypuszczone pod koniec lipca wydawnictwo „Sea Vine” raczy nas pięcioma post rockowymi utworami, wymykającymi się jednak – jak twierdzą sami muzycy – z jakichkolwiek ram gatunkowych (za swoją inspirację podają wiecznie poszukującą formację King Crimson). „Twórczość Sea Vine ma charakter muzyki programowej, w której każdy utwór dotyczy mniej lub bardziej osobistych odczuć, przeżyć czy doświadczeń każdego z nas, zarówno jako muzyków jak i słuchaczy czy obserwatorów” – piszą o sobie muzycy.

Pierwsze przesłuchanie płyty, dla osoby niezaznajomionej z post rockową konwencją, generuje odczucie, że to delikatna muzyka do niezobowiązującego posłuchania. Tym razem jednak pierwsze wrażenie nie okazuje się najważniejsze.

„Clouds”, utwór otwierający album, to obrazowa, post rockowa mieszanka dźwięków, odgłosów wiatru oraz wokalu. Długi, prawie czternastominutowy kawałek jest zdecydowanie najlepszą propozycją zawartą w albumie. Po nastroju, w jaki wprowadza pierwszy utwór, „Circus…” wybudza niepokoi i stara się ukazać lekko industrialny (?) klimat. „Raindrop”, delikatna kompozycja, uspokaja maski gazowe delikatnym zaśpiewem klasycznego brzmienia klawiszy. „Going Anywhere” bez ogródek wprowadza słuchacza w funkowe klimaty lat 70, z silnymi wpływami jazzu. Najmniej przekonującą moim zdaniem pozycją na płycie są „Światłocienie”; jednak wszystkie utwory charakteryzują się tym, że koniecznie jest drugie, trzecie ich przesłuchanie, aby je w pełni docenić.

Przyjemny rok progresywny, z wyraźnie zaznaczonym brzmieniem klawiszy, niektórym słuchaczom może się wydać czymś udziwnionym, staromodnym i niosącym złe skojarzenia. Muzyka Sea Vine ma jednak swój klimat, nawiązujący do takich legend muzycznych, jak legendarny, polski SBB. Należy dodać, że w procesie tworzenia swojej muzyki używają tylko oryginalnego sprzętu analogowego z lat ’70, w tym chociażby syntezatorów Mooga. Utworom Sea Vine towarzyszy przyjemny, damski wokal, a wszystko to składa się w całość, do której post rockowy laik musi się przekonać, ale powinien ostatecznie być zadowolony.

„Sea Vine” na pewno jest warte poznania. Jest to wydawnictwo bardzo różnorodne, inne, ciekawe z punktu widzenia wykorzystanych instrumentów.

sea vine sea vine
skład:
Michał Cywiński – instrumenty klawiszowe, gitary, perkusja (1-4)
Milena Szymańska – wokal
Mateusz „Tymon” Walerski – perkusja (5)

1. Clouds
2. Circus (or Kissing Through the Gasmasks)
3. Raindrop
4. Going Anywhere
5. Światłocienie