Soma – Locker Room

Soma to jeden z tych zespołów, który poszukuje, który wymyka się z oczywistych schematów i podąża w niezbadanym kierunku. Już ich debiutancki album „Dead Man’s Dream” udowodnił, że grupa schodzi z utartych ścieżek by drążyć w nieznanym. Wtedy eksplorowali rejony zbliżone do groove metalu, teraz to tylko jedna z wielu składowych, która nie wychodzi na pierwszy plan.

Początek „Locker Room” nie jest łatwy do przebrnięcia. Czym dalej tym pozornie robi się łatwiej i prościej, ale cena wejścia jest wysoka. Zdaję sobie sprawę, że nie każdej osobie uda się przez to przebrnąć. Soma tym razem buduje swoje fundamenty na sludge metalu, ale to punkt wyjścia przy którym drzwi są otwarte bardzo szeroko. Na dzień dobry dostajemy dźwięki przytłaczające ciężarem rodem z Amenra, jak i wariactwami przypominającymi Dillinger Escape Plan. Ciężki klimat spotyka math metal, w wielkim skrócie tym właśnie jest Soma. Czym dalej tym robi się dziwniej, ja się „dosłyszuję” jazzu i toolowskich rzeczy. To jest ciekawe, że Soma potrafi pogodzić łamańce z natchnionym klimatem. Członkowie zespołu potrafią skleić coś, co pozornie jest niezwykle ciężkie do połączenia. Jakby tego było mało, dodają jeszcze do tego szaleństwa partie saksofonu. A to dopiero dwa pierwsze utwory. W trzecim moje uszy zaczynają się przyzwyczajać, mój mózg się dostraja do wytężonej pracy poznawczej i odnoszę wrażenie, że zaczynam łapać o co tutaj chodzi. W zaczynającym drugą połowę płyty „Talk To Me” następuje jednak zmiana. Po szaleńczym początku następuje moment wyciszenia i toolowania. Kolejne „Another Life” uderza swoim eklektyzmem. Sludge spotyka wokalizy rodem z Alice in Chains, a do tego przyprawą są matematyczno-jazzowe wygibasy. Ledwo się nastawisz na dżez i znowu zmiana klimatu i bądź tu człowieku mądry i przygotowany mentalnie na to, co dalej cię może spotkać. Soma nie ma litości, oczekujcie zawsze i wszędzie niespodziewanego. Dzieje się tu tyle, że kończący „Locker Room” utwór „Sanguine” zdaje się mieć piosenkowy charakter. Nie dajcie się jednak zmylić – w Antyradiu taka piosenka kariery by nie zrobiła, ale biorąc pod uwagę jak Soma potrafi zamieszać, ostatni kawałek spełnia w tym wypadku rolę przeboju.

Recenzując poprzednie wydawnictwo Somy miałem tylko jeden zarzut – ani mnie to zachwyca, ani irytuje, ot przeleciało beż większych emocji. Tym razem jest inaczej, tym razem poczułem, że te dźwięki potrafią zachwycić i serduszko zabiło mocniej. Po kilkukrotnej lekturze „Locker Room” już nie mogę się doczekać doświadczenia tej muzyki na żywo. Dobrze się złożyło, że zagrają podczas Sea You 3city Musić Showcase już za niecałe dwa tygodnie. Obiecuję, że będę machał nóżką w sektorze dla emerytów ;)

skład:
Adam Jarmołowicz – wokal, saksofon
Jakub „Modrzew” Modrzejewski – gitara
Iacopo Di Traglia – gitara basowa
Filip „Pejs” Herbasch – perkusja

1. Infuriating
2. Fight-Or-Flight
3. FUSS
4. Talk To Me
5. Another Life
6. Sanguine

strona internetowa: www.facebook.com/soma.band.gd