Behemoth, Hermh, Azarath, Black River (Gdańsk, Parlament 04-10-2009)

Ciekawe, kiedy Behemoth osiągnie punkt kulminacyjny swojej kariery. 2 lata temu podczas trasy promującej „The Apostasy” gdyńskie Ucho pękało w szwach, hitem w internecie była „kaka demona”, a dzisiaj zespół przyćmił tamte wydarzenia. Doskonałe wyniki sprzedaży nowej płyty w USA i w Polsce, wywiady we wszystkich możliwych mediach, wyprzedane koncerty – w tym finałowy naszej części trasy odbywający się w gdańskim Parlamencie.

Zanim na dobre się zaczęło, uznanie budziła już kolejka przed wejściem do klubu. Na szczęście wpuszczanie szło sprawnie i Black River rozgrzewające publiczność grało dla sporej liczby osób. Zresztą szkoda przegapić występ tego zespołu – Orion (Behemoth) na basie, Daray (Dimmu Borgir) na bębnach, Taff (Rootwater) na wokalu. Panowie gitarzyści nieco mniej utytułowani, ale w końcu nie o zawody w muzyce chodzi. Szczególnie w Black River, które z założenia jest wyluzowanym graniem bez spinki – pieprzony rock’n’roll bejbe ;) Panowie promowali właśnie swoją nową płytę „Black’n’Roll” i to głównie na niej skupili się podczas krótkiego, 30 minutowego setu. Doskonale nakręcili publiczność do zabawy, ciężko nie tupać nóżką przy takim graniu – do przodu, bez zbędnych technicznych wygibasów. Szkoda tylko, że tak szybko minął ich koncert, ledwie się zaczął, a już Taff dedykował ostatni „Free Man” Wolnemu Miastu Gdańsk ;)

Z kolei kolejny tego dnia zespół – Azarath z Tczewa mnie normalnie w świecie zmęczył. Nie przekonuje mnie tu obecność w składzie Trufla (ex-Yattering) oraz Inferno z Behemoth (zastępowany podczas tej trasy przez Adama Sierżegę ex-Lost Soul). Bynajmniej nie chodzi mi o chamskie odzywki Bruna w stylu „napierdalać skurwysyny”, które wywoływały jedynie uśmiech na mym licu. Po prostu nie jestem fanem takiego rzeźnickiego, monotonnego death metalu. Za dużo blastów i szatana, za mało zmian tempa.

Lepsze wrażenie wywarł na mnie białostocki Hermh, chociaż najbardziej przez wieeeelgachny bebzon wokalisty Barta. Naprawdę koleś budzi respekt swoim „śmietnikiem” ;) Jakoś tylko z założenia groźnym wizerunkiem nie pasował jego ciepły, miły, misiowaty głos między kawałkami. Grupa istnieje już ponad 16 lat i promowała czwartą dużą płytę „Cold Blood Messiah”. W swojej twórczości eksplorują rejony symfonicznego black metalu, całkiem majestatycznie im to wychodzi. Brakuje mi tylko jakiegoś pazura w ich brzmieniu, w końcu black metal powinien z definicji być trochę surowy.

Wszystkie te zespoły zostały jednak całkowicie przyćmione przez Behemotha. Już podczas przerwy technicznej z głośników leciało zapętlone klimatyczne intro, które doskonale nastrajało do koncertu. Po około 30 minutach zespół wkroczył na scenę i zaczął się ponad godzinny spektakl. Niezwykle dopracowane stroje muzyków, świetne światła i efekty pirotechniczne. Nie wiem czy bliżej temu do cyrku czy do teatru, ale z pewnością żaden zespół metalowy w Polsce nie zrobił na mnie takiego wrażenia zarówno muzycznie jak i wizualnie. Trzeba przyznać, że mieli również świetne brzmienie, prawie jak z płyty. Było głośno, ale bez przesady, która miała miejsce miesiąc wcześniej w tym klubie na Vaderze. Malta jak zwykle okiełznał podręcznikowo konsoletę. Koncert zaczęli od promującego nową płytę „Ov Fire And The Void”, czyli jak na nich całkiem spokojnie ;) Z „Evangelion” w setliście znalazły się jeszcze „Shemhamforash”, walcowaty „Alas, Lord is Upon Me” oraz na bis „Lucifer”, o którym za moment. Nie obyło się również bez klasyków typu „Decade of Therion”, „As Abobe so Below” czy „Conquer All”. Nie zabrakło też niespodzianek – „LAM” i „Pan Satyros”, których dawno nie grali. Szczególnie ten drugi okazał się prawdziwym koncertowym killerem. Koncert zwyczajowo zamknęło „Chant For Eschaton 2000”. Przy tym numerze nie da się spokojnie ustać. Genialna, wpadająca w ucho melodyjka, którą można nucić przy goleniu, do tego prosty, szybki rytm. Tym razem nie był to koniec koncertu. Po dłuższej chwili zabrzmiało intro z „Lucifera”. Mroczny numer z mrocznym tekstem Micińskiego, do tego Nergal w masce, a cały zespół majestatycznym krokiem pojawił się na scenie. Wykonanie tego utworu trzeba zobaczyć na własne oczy. Nergal zapowiedział, że za rok zagrają kolejną część trasy w tych samych miastach, więc pozostaje wyczekiwać newsów i szybko kupować bilety, bo mogą zostać wyprzedane jeszcze szybciej.