Jaki jest twój ulubiony numerek? Trudno zdecydować…Wiadomo jednak, jaki jest ulubiony numerek Comy – 15. Podczas jesiennej trasy koncertowej świętują swoje 15-lecie. Jak przystało na urodziny, były niespodzianki, prezenty i cukierki.
Gdański Parlament był wypełniony po brzegi. Już grubo ponad tydzień przed koncertem bilety zostały wyprzedane, nie było więc wątpliwości, że będzie się działo. Trzeba przyznać, że koncert był świetnie przygotowany. Począwszy od nagłośnienia, przez światła, po wizualizacje wyświetlane za muzykami. I to wizualizacje nie byle jakie, bo filmiki przedstawiające wspomnienia zespołu z ostatnich 15 lat.
Coma w prezencie urodzinowym przygotowała fanom 60 utworów, które po wylosowaniu na kole fortuny potencjalnie mogą być zagrane na każdym koncercie. To piosenki ze wszystkich płyt studyjnych, ale również te, które nie zostały wydane, a cieszą się wśród fanów uznaniem. Słowem, dla każdego coś miłego. Koncert rozpoczął się piosenką „Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków” i już od pierwszych dźwięków Parlament rozbrzmiał jednym potężnym głosem – Piotra Roguckiego połączonym z głosem zebranych w klubie. Pierwszym prezentem dla publiki było „I tak warto żyć” z repertuaru Raz, Dwa, Trzy. Później zaczęła się właściwa część, czyli muzyczna ruletka. Obok zespołu pojawił się „sceniczny wilk”, który losował po trzy utwory na raz, które miał w danym secie zagrać zespół.
Losowanie ulubionego numerka było nie lada gratką dla każdego miłośnika muzyki Comy. Faktycznie, można było usłyszeć kawałki z każdej płyty. I tak, ze sceny popłynęły m.in. „Pierwsze wyjście z mroku” i „Chaos kontrolowany” z płyty „Pierwsze wyjście z mroku”, „System” i „Święta Wojna” z albumu „Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków”, „F.T.M.O” z „Excess”, czy „Ekhart” i „Transfuzja” z „Hipertrofii”. Dominowała jednak ostatnia płyta, czyli „Czerwony album”, z której zagrali m.in. „Białe Krowy”, „Na pół” i „Deszczową piosenkę”. Tutaj nie można już było mieć pretensji do zespołu, bo o zagranych utworach rzeczywiście decydował los. Samo losowanie było ciekawym rozwiązaniem, wzbudzało wśród publiczności wiele emocji. Co chwilę rozbrzmiewały okrzyki zachwytu nad dawno nie słyszanym utworem albo jęk zawodu, że ktoś nie trafił w ulubiony numerek.
Coma przygotowała również inne cukierki – dodatkowe piosenki, jak np. „Angelę”. Największą jednak niespodzianką był „Leszek Żukowski”. A mówiąc ściślej, szansa zaśpiewania przez jedną wybraną osobę tej piosenki razem z Rogucem. Cały Parlament zazdrościł dziewczynie, której się to udało. To chyba najlepszy prezent, jaki fan może dostać od ulubionego zespołu. Publiczność nie była jednak dłużna i przygotowała własną niespodziankę. Kiedy Coma zaczęła grać „Sto tysięcy jednakowych miast”, wszyscy klęknęli lub przycupnęli, zaskakując cały zespół. Rogucki z ekipą usiedli na brzegu sceny i zagrali utwór tworząc niepowtarzalną, magiczną atmosferę. Tak samo nastrojowa była „Daleka Droga Do Domu”, w pięknej, niemal akustycznej aranżacji.
Koncert, jak stojące na scenie koło fortuny, miał wszystkie barwy tęczy. Od mocnego wejścia, ostrych numerów i szaleństwa pod sceną, przeszedł płynnie pod koniec do refleksyjnych, nostalgicznych melodii. Coma jest w fantastycznej formie, co było widać podczas ponad dwugodzinnego występu. Muzycy o pomalowanych niczym w barwy wojenne twarzach i białych kombinezonach prezentowali się kosmicznie. A Roguc, jak to Roguc, sprawdził się świetnie w roli wodzireja nakręcającego atmosferę i dającego z siebie wielką dawkę energii. Z charakterystyczną manierą wchodził w interakcje z publicznością i rymował zapowiedzi kolejnych piosenek. Pod względem wizualnym i muzycznym było to świetne widowisko i kto wie, może powstałoby z tego całkiem porządne DVD. Warto jeszcze wspomnieć o publiczności. Takich fanów, jak ma Coma, można pozazdrościć. Śpiewali wszystkie piosenki od początku do końca, byli jak zahipnotyzowani, co chwilę dawali oznaki swojego uznania, czy może raczej uwielbienia dla zespołu i nie chcieli go puścić ze sceny bez bisu.
Chciałoby się powiedzieć, że Coma im starsza, tym lepsza. Zwłaszcza na żywo. Ulubiony Numerek to strzał w dziesiątkę i świetny pomysł na obchodzenie zespołowych urodzin. W Parlamencie było i szaleństwo, i śmiech, i wzruszenia, wspólne tańce i śpiewy. Podsumowując, gratuluję tych 15 lat na scenie i życzę, by każde następne urodziny Comy były właśnie takim szczęśliwym numerkiem.