Mela Koteluk w Gdańsku gości co jakiś czas. Zanim jednak o koncercie w Starym Maneżu, kilka słów postanowiłam poświęcić supportowi. Artystkę wyprzedził bowiem występ Piotra Zioły z muzykami, którzy stworzyli potem akompaniament gwieździe wieczoru. Co jednak o samym wokaliście? Zioła, znany bodajże z program, „X Factor”, mnie bynajmniej nie zachwycił, raczej znudził. Nie słyszałam w jego głosie nic, o czym przeczytałam później w internecie. Nie był on „wyjątkowy” ani nawet mocny. Artysta nie trudził się o kontakt z publicznością poza kilkakrotnymi próbami zachęcenia do klaskania. Piosenki, niektóre po polsku, niektóre po angielsku, miały, owszem, dość ciekawą aranżację, ale moim zdaniem w morzu obecnych zespołów i artystów solowych w ogóle się nie wyróżniają. Jednym słowem – na koncert Piotra Zioły, może póki co, bym nie poszła.
Mela Koteluk to z kolei dla mnie zjawisko. Zapoznałam się z jej twórczością, kiedy jeszcze jej głos był porównywany z głosem Kasi Nosowskiej. Koteluk szybko jednak udowodniła, i przez twórczość, i przez ewoluowanie głosu, że z Nosowską za wiele wspólnego nie ma. Mela to artystka młoda, jednak o wokalu pewnym, czystym i silnym, wysokim, o – jak sądzę – sporej skali, a także ciekawej wibracji. Na koncercie głos ten doskonale współgrał z resztą artystów, ktorych na scenie, oprócz wokalistki, była szóstka. Mieliśmy okazję usłyszeć m.in. różnego rodzaju idiofony, puzon, flet poprzeczny, a nawet pozytywkę. Wszystko profesjonalnie i ewidentnie z przyjemnością – widać to było zarówno na twarzach muzyków, jak i publiczności.
Jeśli zaś chodzi o tę ostatnią, dopisała wyjątkowo – sala była pełna i na dole, i na balkonach, zaś bilety wyprzedano co do jednego. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że Stary Maneż przewiduje miejsce na ok. 1000 osób, jest to wynik niebywały, przypuszczam że również dla artystki.
Zespół wykonał 15 utworów plus 2 piosenki na bis. W setliście znalazły się takie piosenki, jak „Żurawie origami”, „Migracje”, „Fastrygi”, „Stale płynne” czy „Spadochron”. Publiczność udowodniła, że teksty nie są jej obce i towarzyszyła Meli, która dzielnie zachęcała słuchaczy, ustawiając dla niej na scenie dodatkowy mikrofon. Mieliśmy też okazję usłyszeć „Migracje” w wykonaniu Meli z towarzyszeniem ukulele, co tylko potwierdziło niezaprzeczalny talent wokalistki. Cechą rzucającą się w oczy (i uszy) jest też niebywała lekkość, która płynie ze śpiewu oraz wokaliz, a ponadto optymizm, którym artystka zaraziła chyba wszystkich słuchaczy.
Chociaż koncert składał się ze znanych nam utworów (w końcu artystka wydała do tej pory zaledwie 2 płyty), to jednak ich aranżacje były nowe i niekiedy zaskakujące. Nie jestem wielbicielką zbyt dużej dawki elektroniki, jednak publiczności bez wątpienia podobała się ta odmieniona aranżacja utworów. Pewną rekompensatą okazał się bis, podczas którego Mela wykonała „Żurawie origami” początkowo jedynie z towarzyszeniem gitary elektrycznej, z czasem również z towarzyszeniem tzw. żywych instrumentów, czyli np. puzonu. Mnie to w pełni wystarczyło. Mela Koteluk po raz kolejny udowodniła, że jest w pełni profesjonalną, dojrzałą artystką, która doskonale radzi sobie zarówno ze śpiewem, jak i z publicznością.
Sam Stary Maneż to miejsce, moim zdaniem, wyjątkowe, gdzie doskonale sprawdzi się każdy rodzaj muzyki. Pyszne wypieki, różnorodne napoje bez- i alkoholowe oraz miła i uśmiechnięta obsługa to tylko niektóre zalety tego miejsca. Minusem jest szatnia ulokowana w piwnicy, do której prowadzą schody, które okazują się wyjątkowo wąskie, kiedy publiczność udaje się po kurtki. Niestety, czas oczekiwania na odzież wierzchnią to nawet kilkadziesiąt minut. Poza tym jednak koncerty w tym miejscu to czysta przyjemność pod szyldem profesjonalnego nagłośnienia oraz oświetlenia. Jednym słowem – Stary Maneż zapewnia ucztę dla ciała i dla ducha. Udowodniono to również podczas koncertu – ciekawe tło, oświetlenie przypominające rozgwieżdżone niebo oraz różnej wysokości liście współgrające z tuniką wokalistki spowodowały, że na chwilę przenieśliśmy się w świat niezwykłej, delikatnej krainy spod znaku Meli Koteluk.
Pozostaje nam czekać na kolejne jej płyty oraz następne koncerty, a bilety najlepiej kupować z dużym wyprzedzeniem.
fot. Wojciech MiklaszewskiMELA KOTELUK – Gdańsk, 27.02
Posted by rock3miasto.pl on 28 luty 2016