Metropolia jest Okey (Gdynia, Ucho 26-12-2013)

Festiwal Metropolia Jest Okey w tym roku rozbrzmiewa już po raz siódmy. Dzięki Nadbałtyckiemu Centrum Kultury trójmiejska scena muzyczna ma okazję zaprezentować swoją twórczość i zespoły mogą wypromować się. Tegoroczna edycja ma kilka ciekawych pozycji i każdy jest w stanie znaleźć dla siebie coś interesującego. Jest trochę świeżynek, ale są również starzy wyjadacze, którzy doskonale odnaleźli się w branży muzycznej jak np. Lipali czy Leszek Możdżer. Pierwszy dzień klubowy odbył się w gdyńskim Uchu i pozwolił oderwać się nieco od szarej rzeczywistości.

Wieczór rozpoczęła Natalia Grzebała. Niełatwo rozpoczynać taki festiwal, szczególnie w taki dzień, gdzie publiczność zaczyna dopiero dotaczać się do klubu po świątecznym obżarstwie. Natalia jest artystką niewątpliwie utalentowana, z pięknym głosem, szkoda jedynie, że tak mało osób było na jej występie. Następnie na scenie pojawiły się bliźniaczki Kinga&Karolina Pruś grające trochę soul, trochę jazz. Można posłuchać, nikomu nie zawadza i tworzą przyjemne tło do rozmów. Podobnie jak Pomorska 68, formacja grająca ska. Nie jestem fanką takiej muzyki, nie przeszkadzało mi ich pogrywanie.

Natomiast kolejny zespół, State Urge przewrócił mój świat do góry nogami. Wcześniej nie miałam do czynienia z tą kapelą, ale teraz już wiem jedno – wiele straciłam nie znając ich twórczości. W tym roku mieli premierę płyty „White Rock Experience” i właśnie takich doznań w muzyce poszukuję. Dobra dawka progresywnego rocka (albo precyzyjniej: „white rocka”), obok tego zespołu nie można przejść obojętnie. Po State Urge wystąpił Tutwiler – blues rockowa mieszanka okraszona lekko skrzypcami. I właśnie tych skrzypiec mi zabrakło, były za mało wyraziste. Następnie na scenie pojawił się finalista X factor – William Malcolm wraz z zespołem. Ten muzyk niewątpliwie dobrze czuje się na scenie, ma zadatki na gwiazdę, potrafi bawić się muzyką. Ale do mnie nie przemawia. Jego muzyka zalatuje mi amerykańskim pop-rockiem, kolejny zespół jakich wiele i nic nie mający ze świeżości. Być może jego maniera trafi do innych słuchaczy. Judy’s funeral z kolei to dawka noise/coldwave. Jest potencjał w tej formacji, teraz tylko od muzyków zależy czy uda im się wykorzystać wszystkie swoje możliwości. Nawrocki Folk Computer Band całkiem nieźle poczynali sobie na scenie. Nawrocki ma interesującą twórczość, miło słuchało się jego wystąpienia. Energetyczny kawałek „Punk Rock” brzmi świetnie na żywo i należy tylko życzyć powodzenia w dalszym tworzeniu muzyki.

Tego wieczoru wraz z pojawieniem się zespołu Majestic po raz kolejny popłynęły rytmy z Jamajki. Przemysław Gulda bardzo wychwalał ten zespół i zapewniał, że pod sceną zaraz będzie amok. Czy tak faktycznie było? Ta kapela istnieje już 9 lat, wyglądają dość niepozornie. A zagrali tak, że nawet mi bardzo się spodobali, a ci co mnie znają, wiedzą, że mnie nie ma co zabierać na koncerty reggae. Do tej pory z reggae rytmów tolerowałam jedynie Manu Chao, ale teraz do tego zacnego muzyka dołączy u mnie Majestic. Być może jest to sprawka tego, że czasem mają mocniejsze partie gitarowe, a na koncercie uraczyli nas również lekkim growlem z przymrużeniem oka. Majestic grają z werwą, ich „Przyzwoita” czy „Wielka Moc” wypadają zdecydowanie na plus, teraz czekam na kolejne koncerty i być może powolutku przekonam się dzięki nim do muzyki z Jamajki.

Jako przedostatni tego wieczoru zaprezentował się zespół Absyntia. I to jest moje kolejne objawienie. Nie jest to muzyka do poskakania pod sceną, ale raczej do chwili zadumy. Trochę melancholijna, trochę niespokojna, ten zespół jest mroczną tajemnicą, w którą warto się zagłębić i zagubić w jej pokręconych „Korytarzach”. Kapela zagrała dwa nowe utwory- premierowo „My dream destoys me” i mocniejsze „I was lost, I am found” , które znajdą się na kolejnej płycie oraz spokojne „Winter” i „Lonely Streets of Illusions”. Ich muzyka przyciąga, hipnotyzuje, dodatkowo skrzypce dodają smaczku i nadają głębi ich wykonań.

Jako ostatnie danie serwowane tego dnia na Metropolii pojawił się Pink Freud – zespół, który prężnie rozwija swoją międzynarodową karierę i wielu słuchaczy tego dnia pojawili się specjalnie dla nich. Mi już nie dane było wysłuchać ich wystąpienia do końca, jednak sądząc po początku – jeśli w taki sposób kontynuowali grę to z pewnością był to rewelacyjny koncert i być może najlepszy tego dnia.

Pierwszy dzień Metropolii rozpoczął się z hukiem, oby dalsze dni nie zwalniały tempa. Ten Festiwal daje nam jedynie malutki wgląd w twórczość artystów, ale już ten drobny rekonesans pozwala wynaleźć potencjalne perełki. Tego wieczoru przeglądu trójmiejskiej muzyki znalazłam dla siebie trzy zespoły – State Urge, Majestic (naprawę nie wierzę, że to piszę, cóż to się porobiło, ja i reggae ;) ) oraz Absyntia. Teraz czekam na ich pełne koncerty, aby w całości poznać ich warsztat muzyczny.

metropolia jest okey 2013