Ogrodzony teren, kraty w oknach, drut kolczasty, spacerujący strażnicy… Te elementy jako pierwsze rzucają mi się w oczy. Atmosfera tego miejsca zdecydowanie nie napawa optymizmem, a w powietrzu czuć dziwne napięcie. Na miejsce przybywam dość wcześnie, czytam regulamin i oddaję torebkę do depozytu. Kupuję paczkę żywnościową, wagon mocnych i wchodzę…
Pewnie brzmi to jak jakiś żart albo wstęp do powieści kryminalnej, ale nic bardziej mylnego. Zespół Naked Brown faktycznie trafił do więzienia, ale nie za złe sprawowanie, tylko po to aby zagrać koncert dla skazanych w ramach XX finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W ten sposób Zakład Karny na Przeróbce po raz 15 przyłączył się do orkiestrowego grania i zbierania funduszy na szczytny cel.
Cała impreza miała miejsce na dzień przed oficjalnym graniem, w sobotę 7 stycznia. Coraz bardziej znane hard rockowe Naked Brown przybyło na miejsce specjalnym więziennym wozem – białym Lublinem. Po godzinnej próbie zespół stwierdził, że jest gotowy i może zaczynać. O 11.15 zaczęli schodzić się więźniowie. Koncert zaczął się tradycyjnie od „Chicken George’a”. Biorąc pod uwagę sprawę nagłośnienia w więzieniu, Naked Brown grali żywiołowo i dobrze sobie poradzili. Zresztą dało się to zauważyć, ponieważ więźniowi – nawet ci starsi, przyjęli zespół entuzjastycznie. Klaskali, tu i ówdzie ktoś coś krzyknął, cała sala przytupywała. Na koniec 100 osobowa publika chciała, a raczej domagała się bisów, które zostały zagrane.
Ten koncert za sprawą nietypowego miejsca jakim jest zakład karny był szczególny. Nakedzi z pewnością na długo zapamiętają swój występ. Tak samo skazani, którzy w końcu niezbyt często mają okazję uczestniczyć w wydarzeniach kulturalnych za kratami.