Percivala Schuttenbach chyba już nikomu nie trzeba przedstawiać. To zespół, który od kilku lat konsekwentnie buduje swoją pozycję na polskiej scenie (nie tylko) metalowej, a ostatnio znów o nich jest głośno nie tylko za sprawą najnowszego albumu „Mniejsze Zło” będącego następcą „Svantevita”, ale także z powodu gry komputerowej „Wiedźmin 3: Dziki Gon”, do której współtworzyli muzykę. W czwartkowy wieczór w Uchu można zaś było się przekonać w jakiej formie jest zespół i jak wypada najnowszy materiał na żywo…
Najnowsza trasa koncertowa Percivala Schuttenbach odbyła się w ramach promocji najnowszego albumu studyjnego „Mniejsze Zło”, który swoją premierę miał 15 maja. To już czwarty pełnowymiarowy album studyjny metalowej odsłony tej grupy. Dodatkowo w tym samym czasie wyszła składanka „Wild Hunt” będąca zbiorem utworów wykorzystanych do najnowszej, trzeciej i finałowej odsłony gry komputerowej „Wiedźmin 3: Dziki Gon”. To, o czym była mowa jakiś czas temu wreszcie stało się faktem. Zanim jednak na niemal dwie i pół godziny Percival Schuttenbach znów porwał nas w słowiański świat, na scenie gdyńskiego Ucha pojawił się gdański zespół Ettenmoor, który istnieje od 2012 roku, ale jakoś nigdy o nim nie słyszałem, ani nie widziałem na żywo. Twierdzą, że grają melodic death metal o tematyce skandynawskiej i gdyby szukać porównań to najbliżej byłoby im do szwedzkich wyjadaczy z Amon Amarth. Szkoda tylko, że zespół kompletnie nie ma oryginalnego stylu, wokale są słabe i niezrozumiałe, a melodie (i tytuły utworów) oklepane do bólu. Nikt naturalnie nie musi się z moim zdaniem zgadzać, ale dawno nie słyszałem na żadnym koncercie czegoś tak niedopracowanego i nieprzemyślanego. Dawno też nie pisałem takich słów o jakimkolwiek zespole, ale jak widać czasem tak po prostu już jest. Tego supportu mogłoby nie być i wieczór absolutnie na tym by nie stracił, bo zespół właściwy, czyli Percival Schuttenbach skutecznie zmył niesmak, a także dosłownie i w przenośni pozamiatał. Może nie tak jak ostatnio niemiecki The Ocean, ale to przecież inny typ grania. W swojej klasie dali absolutnie czadu.
Występ Percivala Schuttenbach tym razem składał się z trzech części. Na początek set złożony z utworów starszych z dotychczasowych płyt grupy, w tym oczywiście z przedostatniego, bardzo dobrego „Svantevita” i utworów wykorzystanych do gry „Wiedźmin 3”. Następnie, po krótkiej przerwie zagrali całą najnowszą płytę, opowiadając pomiędzy utworami mrożące krew w żyłach historie wokół których powstały najnowsze kompozycje. A na koniec, w ramach trzeciej części, zagrali set złożony z coverów w Percivalowym sosie. Nie brakowało więc zarówno całych kompozycji znanych zespołów zagranicznych czy polskich, jak również kilku numerów scalonych w całość. Przy takim choćby coverze „Motorbreath” Metalliki w którym Mikołaj Rybacki wplata „U prząśniczki siedzą jak anioł dzieweczki” Moniuszki uśmiech na twarzy każdego po prostu musiał się znaleźć, choć nie jestem pewien jak duży procent młodzieży poznało ten niesamowity cytat. Oczywiście, koncert Percivala Schuttenbach byłby niepełny bez „Satanismusa”, który obowiązkowo został zagrany na sam koniec razem z wszystkimi fanami.
Nie mam wątpliwości, że był to najlepszy koncert Percivala Schuttenbach na jakim byłem i to nie tylko pod względem brzmieniowym (znacznie lepszym niż w październiku w gdańskim Wydziale Remontowym, gdzie co chwilę coś się rozjeżdżało), ale także długości i oprawy. Tym razem bowiem, w zależności od setu muzycy zmieniali stroje, ale także mieli na scenie gości, którzy odgrywali role. Był rycerz, przywodzący na myśl żołnierza Nilfgaardu lub samego Geralta z Rivii oraz dwie Południce, które tańcząc wokół muzyków sprawiały wrażenie prawdziwych niedoszłych Pań Młodych usiłujących zwieść na manowce jak najwięcej niekoniecznie młodych dusz. Jak zawsze na Percivalu dopisała też frekwencja i nie dziwi mnie to, bo ta grupa to żywioł, który trzeba zobaczyć przynajmniej raz, a kto już raz ich zobaczył ten będzie przychodził na każdy ich koncert. Nie tylko po to, by posłuchać dobrej i wciągającej muzyki, ale także by choć na chwilę przenieść się w czasie do słowiańskich, pełnych pogańskich wierzeń i magii czasów.