Na koncert Percival Schuttenbach zawsze warto pójść. To grupa, która na scenie jest żywiołem i za każdym razem zachwyca nie tylko swoją muzyką, ale także oprawą. Tak było i tym razem w gdańskim Wydziale Remontowym, gdzie wystąpili z białoruskim Litvintroll.
Koncert rozpoczął się kilka minut po dwudziestej od występu Litvintroll, który wbrew nazwie nie pochodzi z Litwy, a z Białorusi. Ich ostatnia płyta „Czornaja Panna” była naprawdę dobra, dlatego byłem ciekaw jak wypadają na żywo. Niestety trochę się rozczarowałem i nie dlatego, że dali zły koncert. Bo ten akurat był dobry, a miejscami wypadli nawet lepiej niż na nagraniu studyjnym. Problemem okazało się niezbyt dobre nagłośnienie ich koncertu, co dziwi szczególnie w wypadku miejsca jakim jest Wydział. Część fletów, zwłaszcza gdy grały na nich dwie osoby, w ogóle nie była słyszalna, a perkusja dość często nieoczekiwanie trzaskała dziwnym szumem. Drugą sprawą, która mnie rozczarowała to brak klawiszowca, którego partie najwyraźniej puszczano z głośników. Koncert Białorusinów składał się głównie z materiału z zeszłorocznej „Ciemnej Pani” i częściowo z utworów z debiutanckiego „Rock’n’Troll”. Z nowszej płyty zabrzmiały więc „Lipka”, „Kamarova Smierc”, „Kryzak” i „Czornaja Panna”. Na koniec zagrali jeszcze częściowo akustyczny utwór zatytułowany, jeśli dobrze zrozumiałem, „Kochanka”, choć mógłbym przysiąc że chodziło raczej o kołysankę dla niesfornego małego trolla, który nie chce spać mimo usilnych starań rodziców. Gdy już wiedziałem, że Litvintroll mnie nie porwał, czekałem na Percival Schuttenbach.
Zaczęli grać kilka minut po dwudziestej pierwszej i od początku porwali ze sobą całą salę. Nie zabrakło świetnych numerów z bardzo dobrej płyty „Svantevit”, gdzie obok tytułowego zabrzmiał „Wodnik”, „Okrutna Pomsta”, „Satanael”, „Bitwa”, jak i starszych utworów z płyty „Reakcja Pogańska”. W związku z tym nie mogło obyć się bez „Pani Pana Zabiła” i oczywiście „Satanismusa”, w który wpleciono „Zegarmistrza Światła”. Ponadto zaprezentowano też materiał, który znajdzie się na szykowanym przez grupę następcę „Svantevita”, choć w wypadku Percivala należy wziąć tą poprawkę, że tylko część z tego co można było usłyszeć, faktycznie znajdzie się na kolejnej, czwartej już płycie grupy. Mógłbym przysiąc, że niektóre elementy były zwykłym żartem, zbiorem cytatów, od których grupa ta nie stroni, a niektóre dźwięki wręcz jako żywo były parafrazą Candlemass i Solitude Aeternus. Niemniej jednak to, co faktycznie może mogło być nowym materiałem zapowiada się bardzo ciekawie, choć póki co trudno też stwierdzić, czy dorówna znakomitemu „Svantevitowi”. Ponadto pomiędzy poszczególnymi utworami również nie brakowało muzycznych cytatów, odniesień i żartów, czy nawet zmyłkowych początków jednych utworów, by za chwilę przejść do innych.
Percival Schuttenbach zagrał nieco ponad godzinny koncert, który mógłby się wydać dość krótki, ale na pewno nie można powiedzieć, że nie był intensywny. Bo zarówno brzmieniem, jak i atmosferą zdecydowanie była moc. Nie zabrakło także gorącej atmosfery pod sceną, publiczność nie tylko śpiewała razem z zespołem, ale także skakała i rozpętywała całkiem sporo pogo. Percival Schuttenbach to żywioł, który zapełnił Wydział Remontowy sporą ilością ludzi. Nie było też pewnie tym razem większego zaskoczenia, ale i tak wszyscy bawili się znakomicie. To jeden z najciekawszych obecnie polskich zespołów, który poraża energią i za każdym razem brzmi jeszcze potężniej i ciężej. Trochę szkoda, że Litvintroll nie otrzymał właściwej oprawy brzmieniowej i przy Percivalu wypadł nieco blado. Mimo to, oba zespoły dały bardzo dobry koncert, który z całą pewnością naładował akumulatory wszystkim zebranym tego wieczora w Wydziale Remontowym. Choć kalendarzową jesień mamy już od prawie trzech tygodni, to tak naprawdę zaczęła się dopiero teraz.