Sea You 3city Music Showcase to impreza mająca na celu zareklamowanie tego co najciekawsze w trójmiejskiej muzyce. Druga edycja wydarzenia odbyła się w dniach 13-15 kwietnia 2023 r. po raz kolejny na terenie Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, który pełen był nie tylko ludzi z branży, ale co najważniejsze także fanów muzyki. O ile pierwszego dnia widoczni byli głównie ci pierwsi, to już weekendowe koncerty przyciągnęły szersze grono słuchaczy. Sea You to nie tylko wykonawcy na scenie, ale też warsztaty dla muzyków czy panele dyskusyjne. Te punkty programu akurat były skierowane głownie do branżowców, chociaż to co Nergal ma do powiedzenia o karierze na zachodzie mogło być też ciekawe dla reszty.
Najważniejsze jednak były koncerty. Można pięknie i kwieciście snuć swoje wizje i spostrzeżenia, ale jednak w działalności muzycznej sceniczna praktyka jest najistotniejsza. Na dwóch scenach GTS-u, głównej i otwartej niedawno w podziemiach Scenie Magazyn, zaprezentowało się blisko czterdziestu wykonawców reprezentujących naprawdę szerokie spektrum muzyczne. Od onirycznych dźwięków, przez jazz, elektronikę, hip hop, pop i rock aż po metal.
Pierwszy dzień miał swoich kuratorów. Raper i producent 1988 zawładnął Sceną Główną, na której zresztą też sam wystąpił i zaprosił głównie reprezentantów swojego środowiska. Wyjątkiem była tworząca elektronikę Gosha Savage. O wiele ciekawsza była dla mnie jednak Scena Magazyn, którą znalazła się pod opieką duetu Jazxing. Oprócz samych kuratorów, którzy otworzyli cały festiwal, można było zobaczyć weteranów z drewnofromlas czy Izes, która zaprezentowała zupełnie nowy program w duecie z grającym na gitarze Hubertem Pilarskim. Nie ukrywam, że pierwszego dnia przyszedłem głównie dla niej, bo jej najnowsza płyta „Be still my heart, it will never end” to rzecz, która przemówiła do mnie naprawdę mocno. Izes od zawsze zaskakiwała, nigdy nie szła najprostszą możliwą drogą, tak też było tym razem. W swojej najnowszej odsłonie śpiewa tylko po polsku. Kilka miesięcy od premiery tamtego materiału jest już w innym miejscu. Zaprezentowała się od electro popowej strony, prezentując się bardzo zmysłowo, trochę tajemniczo i niedostępnie, ale z ogromnym wdziękiem. Pod koniec do tej dwójki dołączył Irek Wojtczak, który swoim saksofonem dodał muzyce zupełnie nowego wymiaru.
Drugi dzień Sea You otworzyli hard core’owcy z Backhand Slap. Jadą prosto do przodu, jeńców nie biorą i tyle. Piątek był najbardziej rozstrzelanym stylistycznie dniem, chociażby dlatego, że po nich w Magazynie wystąpiły bliźniaczki Kinga i Karolina Pruś prezentując ładne, spokojne piosenki. Nie oznaczało to jednak, że to był koniec hałasu. Scrüda grająca old schoolowy black i thrash metal była jednym z najciekawszych punktów tego dnia. Panowie nie grają nic odkrywczego, czego nie zagraliby Venom czy Hellhammer czterdzieści lat temu, do tego daleko im do wybitnych instrumentalistów, ale nie o to w tym wszystkim chodzi. Mają pomysł na siebie, wizerunkowo wygrali. Groźne miny, wokalista wchodzący na scenę z mieczem i gitarzysta rozkręcający młyn pod sceną pokazali, że „ideały sierpnia” w metalu się nie zestarzały i ta konwencja nadal może bawić bez poczucia żenady. Jakże inne emocje dało później Lastryko, które transowość znaną z płyt doskonale przeniosło na scenę. Swoją cegiełkę dołożył do tego perkusista Michał Gos, który zagrał gościnnie z chłopakami.
Dużą scenę tego dnia otworzyło Hér. To nowy projekt Tomasza Chyły i był to ich premierowy koncert. Na pewno warto zapamiętać tę nazwę, nie jestem jedynym, którego zaintrygowały te pełne nordyckiego ducha dźwięki pobudzające wyobraźnię i obrazujące potęgę natury. Jakże innych emocji dostarczył L.U.C., który wystąpił z towarzystwem orkiestry Rebel Babel. Łukasz Rostkowski w przeciwieństwie do wielu raperów potrafi pracować głosem, ma dobrą dykcję i świetny warsztat wokalny, a nie jak większość mamrotać coś pod nosem i nie potrafić zabrzmieć w warunkach koncertowych. To jest moja bolączka jeśli chodzi o hip hop. Podkłady lecące z komputera czy prostackie teksty przeżyję, ale musi być to wykonane profesjonalnie, a nie brzmieć niczym chłopaczek, który został pięć minut temu zgarnięty z przyblokowej ławki. L.U.C. zagrał świetny koncert, ale jednak Me And That Man go przebiło. Poboczny projekt Nergala jakże odmienny od tego co robi z Behemothem nie jest jednak czymś na pół gwizdka. To pełnoprawny zespół, który jest bardzo dobrze otrzaskany ze sceną i czuć w tym wszystkim klasę. Ne bez powodu grają nie tylko w klubach, ale i podczas festiwali w całej Europie. Fajnie zobaczyć 70 letniego Johna Portera pląsającego po scenie, czuć w tym wszystkim autentyczną radość. Natomiast największym skarbem zespołu jest dla mnie Matteo Bassoli. Nie dość, że radzi sobie jak należy z grą na basie, to jeszcze świetnie śpiewa, z pełnym luzem i zadziorem. Me And That Man to taki imprezowy zespół, czerpiący z country, bluesa, a nawet szant. Aż szkoda, że nie zagrali dłużej, bo pozostał lekki niedosyt.
Trzeci i ostatni dzień stał pod znakiem Nene Heroine. Nie dość, że zagrali najlepszy koncert, to jeszcze muzyków zespołu można było zobaczyć w innych konfiguracjach. Magazyn podczas ich występu pękał w szwach. Na nagraniach są świetni, ale na żywo jeszcze lepsi. Od samego początku byli jednym organizmem i z pełnym wyczucia szaleństwem parli do przodu. Dla takich wykonów warto chodzić na koncerty! Większość muzyków Nene tworzy też FellowB, psycho popowy zespół z nie tak szaleńczą muzyką, a bardziej stonowaną i piosenkową. W tym składzie zagrali kilka godzin później. Co ciekawe, gitarzysta i saksofonista wspomogli też rapera Szczyla na głównej scenie, który zgromadził największą publiczność podczas całego Sea You. Muszę przyznać, że nie bez powodu ten młody chłopak jest już całkiem popularny. Ma pomysł na siebie, wyróżnia się na tle innych i zwraca uwagę na szczegóły. Chociaż musi jeszcze popracować nad głosem, bo nie jestem w stanie zrozumieć o czym nawija. Na nagraniach studyjnych także. Tego dnia mocno liczyłem na koncerty Sea Saw i Ampacity, ale odniosłem wrażenie, że lepiej by się sprawdzili w Magazynie. Jednym z jaśniejszych punktów piwnicznej sceny były electro popowe Byty, które oprócz autorskiego materiału zaprezentowały też „Odchodząc” Republiki. Warto też wspomnieć, że tego wieczoru w sali panelowej wystąpili weterani Olaf Deriglasoff i Grzegorz Nawrocki, którzy oprócz kombatanckich wspomnień w luźnej atmosferze zagrali też kilka piosenek.
Niewątpliwie największym sukcesem drugiej edycji Sea You 3city Music Showcase było to, że w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim nie pojawili się tylko branżowcy, ale ludzie do których muzyka jest skierowana przede wszystkim, czyli słuchacze. Trójmiejska muzyka ma się bardzo dobrze, jest różnorodna i trzyma wysoki poziom. Sea You pokazało, że mamy bardzo dużo ciekawych wykonawców w chyba każdym możliwym gatunku. Dla mnie osobiście najciekawsza okazała się Scena Magazyn, w takiej ciasnej i niewielkiej przestrzeni muzykę chłonęło się najlepiej.