Skull Fist, Evil Invaders, Elm Street, Hatessed, Deathinition (Gdynia, Atlantic 10-06-2015)

Ten wieczór w gdyńskim Atlanticu zapowiadał się bardzo heavy i thrash metalowo. Pojawiłem się w klubie po godzinie 19. W środku było jeszcze pusto, ale ten stan rzeczy niewiele miał się zmienić nawet po trzech godzinach.

skull fist atlantic

O godzinie 20.00 zaczął grać bydgoski Deathinition. Ten młody zespół zdążył na razie wydać tylko jedną epkę „Art Of Manipulation”, którą zaprezentowali chyba całą. Brzmienie było okropne, nie dało się rozróżnić utworów, całe szczęście później przy zagranicznych supportach sporo się poprawiło. Wokalista zachęcał, aby podejść bliżej sceny. Niestety nie było jeszcze prawie nikogo, chłopaki musieli zagrać do pustej sali. Występu nie uratował nawet cover Kata.

Podobnie było w przypadku kolejnego bandu. Był to znany trójmiejskiej publiczności Hateseed. Myślę, że ich muzyka wiele by zyskała, gdyby byli lepiej wtedy nagłośnieni. Gitary zlewały się, z basem już było trochę lepiej. Zespół oprócz kawałków z „Hate Comes Crawling”, zagrał również nowy numer z nadchodzącej płyty. Muszę powiedzieć że melodia szybko wpadła mi w ucho i ciekaw jestem nowego materiału Hateseed. Pod sceną wciąż wiało pustkami.

Skromna część przybyłych podeszła bliżej, kiedy na scenę wyszedł australijski Elm Street. Jedyny krążek tej heavy metalowej formacji ukazał się 4 lata temu. Nietypowy dla stylistyki drapieżny wokal, nieźle wpasowywał się w utwory. To teraz praktycznie zaczęła się rozgrzewka, nazwałbym to „support właściwy”. Wokalista zachęcał zebranych do zabawy. Poleciał temat z „Holy Diver” Dio. Byłem przekonany, że zagrają cały cover, niestety przerwali po kilku taktach. Ten występ był dla mnie miłym zaskoczeniem, muszę zapoznać się bliżej z twórczością tej kapeli.

Ostatnim zespołem poprzedzającym gwiazdę wieczoru był belgijski Evil Invaders. Promują wydany w tym roku album „Pulses Of Pleasure”, który przynosi dawkę bardzo energetycznego speed metalu. No i tu zaczęło się robić jeszcze ciekawiej. Szybkie cięte riffy, wrzaskliwy wokal i punkowe tempa na dwie stopy poderwały zgromadzonych do wspólnego moshowania. Muzycy biegali w kółko po deskach sceny (ach te gitarowe systemy bezprzewodowe). Zespół rozgrzał skutecznie publiczność. Typowy band koncertowy, przy którym ciężko usiedzieć w miejscu.

Wszyscy czekali jednak na Skull Fist. Pod sceną zebrało się jeszcze więcej osób. Ten kanadyjski kwartet ma na swoim koncie dwie płyty: „Head Of The Pack” oraz „Chasing The Dream”. Mieli najlepsze przyjęcie i dali naprawdę rasowy heavy metalowy gig. Część publiki znała nawet niektóre teksty i śpiewała z wokalistą refreny, a ostatni utwór został wspólnie odśpiewany z fanami na scenie.

Całe wydarzenie byłoby idealne, gdyby nie frekwencja. Wydaje mi się, że jednak te zagraniczne kapele mają jeszcze zbyt niewielu słuchaczy w trójmieście, żeby organizować to w tak dużym klubie. Na pewno w małym lokalu tego typu event miałby jeszcze lepszy klimat.

fot : Victora Argent

Posted by rock3miasto.pl on 11 czerwca 2015