Underground jest najlepszym lekarstwem na komercyjną muzyczną papkę. Okazuje się, że jeśli tylko się chce, to można działać na własną rękę i założyć niezależne wydawnictwo płytowe. I to działać całkiem prężnie. Trójmiejski kolektyw Music Is The Weapon z dumą świętował drugie urodziny. Jak przystało na tego typu imprezy, nie zabrakło przyjaciół, prezentów i smakołyków. Smakołykiem dla ducha była natomiast podwójna dawka muzycznych premier. Desdemona wytworzyła wyjątkowy klimat przystani dla alternatywnego brzmienia wszelkiej maści. Z okazji owych urodzin stała się oderwanym od codziennej rzeczywistości muzycznym mikrokosmosem.
W przyjaznej atmosferze zaczął grać zespół Black Mynah. Ta młodziutka formacja powstała z inicjatywy Asi Kucharskiej, basistki znanej m.in. Z 1926 czy Kiev Office. Pomysłów i energii starczyłoby jej pewnie na jeszcze nie jeden projekt. Jakie jest brzmienie Black Mynah? Mówiąc krótko, hipnotyzujące. To zgrabne połączenie chwytliwych melodii z gitarowym szaleństwem. Słychać sporo shoegaze’u doprawionego elektroniką. Za gitarę chwycił Bartosz Boro Borowski, dla którego dźwiękowy chaos kontorolowany jest właściwie znakiem rozpoznawczym. Najzabawniejszym, ale nie pozbawionym uroku momentem koncertu był popis Romka Wróblewskiego na dziecięcych klawiszach. Mocną stroną Black Mynah są melodyjne i delikatne w porównaniu z innymi dźwiękami wokale. Liderka ma wyjątkowo przyjemną, aksamitną barwę głosu i sprawnie prowadzi nim słuchaczy przez psychodeliczne opowieści. I oczarowuje publiczność ze swoim basem. Piosenki Black Mynah łatwo wpadły w ucho raz cudownie się ciągnąc, raz atakując ścianą dźwięku, a raz urzekając pięknie współbrzmiącymi wokalami Asi Kucharskiej i Asi Szkudlarskiej. Cały zespół został niezywkle ciepło przyjęty i przez oklaski publiki nie mógł wycofać się ze sceny bez bisu. To dla nich w dniu premiery płyty najlepsza wróżba.
Wieczór premier jednak na tym się nie skończył. Po krótkiej przerwie pojawił się zespół Logophonic. Okazuje się, że żeby koncert był udany, wystarczy tylko dwóch dobrych gitarzystów. I to takich, którzy się uzupełniają. Maciej Szkudlarek i Krzysztof Stachura potrafią zrobić dobre show, nawet mimo problemów technicznych, których mieli niemało. Z uśmiechem zaprezentowali materiał z drugiego albumu. A materiał ten jest przebojowy. Bo nie brakuje i rockowo-bluesowych riffów i klubowych klimatów. Okrojony osobowo skład uzupełniła elektronika i w przypadku tej dwójki takie połączenie sprawdza się znakomicie. Dowodem tego była urzeczona i gorąco oklaskująca muzyków publiczność. Trzeba przyznać, że Stachura to wyjątkowo zdolny gitarzysta, który potrafi wycisnąć z instrumentu to, co najlepsze aż do pęknięcia struny. Natomiast w ciepłym wokalu Szkudlarka na prawdę można się zasłuchać. Sami określają swoje brzmienie jako akustyczna muzyka klubowa. I rzeczywiście, Logophonic mogą w gusta fanów klasycznego rocka i tanecznej elektroniki jednocześnie. Przy ich piosenkach można i odpłynąć i rozkręcić porządną imprezę. Oni także nie mogli zejść ze sceny bez bisu składającego się z piosenek z poprzedniej płyty. Podczas koncertu uaktywnili się ich co odważniejsi fani i przyjaciele, co sprzyjało ciepłej atmosferze godnej prawdziwego święta muzyki.
Prawdą jest, że muzyka jest najlepszą bronią. A gdy jest dobra, broni się sama. Tak właśnie było tym razem. Bez zbędnych ozdobników, tylko porządna dawka świetnego grania. Takich zespołów trzeba gratulować Music Is The Weapon. I z okazji urodzin życzyć przynajmniej stu lat działalności.