Adam „Nergal” Darski: Co sobie wymyślę, to się spełni

Spotkania z Adamem „Nergalem” Darskim, frontmanem grupy Behemoth przyciągają tłumy. Tak też było w gdańskim Empiku. Nie zabrakło podpisywania książek, płyt i gitar oraz zadowolonych twarzy. Przy okazji spotkania udało mi się uciąć krótką rozmowę.

Urszula Korąkiewicz: Nie masz wrażenia, że w tym sporze o podarcie Biblii, w kolejnej już rozprawie sądowej zaczyna zatracać się to, co jest najważniejsze? Bo wydaje mi się, że to nie jest już walka w obronie uczuć religijnych, ale zwyczajna chęć udowodnienia na siłę, kto ma rację?
Adam „Nergal” Darski: Tak, już Gombrowicz o tym pisał, że Polak ma taką naturę, że nawet jeśli w głębi serca nie będzie przekonany o tym, że ma rację, to i tak do końca będzie się upierał i będzie po prostu udowadniał to całemu światu i da się za to pokroić. Pewnie jest tak, jak mówisz, ja ze swojej strony nabrałem już dystansu do tego wszystkiego. Robię swoje i nie zastanawiam się nad tym. Oczywiście w głębi serca wiem, że jestem po właściwej stronie i cały czas czuję i wierzę, że wygram.

Odnoszę też wrażenie, że po tej całej sytuacji dojdziemy do tak absurdalnego momentu, że będzie można się sądzić o wszystko. Na przykład jeśli ktoś zniszczy moją ukochaną płytę, to będę mogła pozwać go do sądu za obrazę uczuć estetycznych.
Nergal: Poniekąd tak już jest w Stanach Zjednoczonych, co doprowadza bardzo często do sytuacji wręcz kuriozalnych, co mnie zawsze bawiło. Ale rzeczywiście, w tym kierunku to zmierza. Mam wrażenie, że zaczyna brakować w tym wszystkim dystanstu i sensu.

Przejdźmy jednak do tematu muzyki. Nasunęła mi się myśl, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Nie bez powodu macie w swoim logo feniksa, bo rzeczywiście, Behemoth powstaje teraz jak feniks z popiołów.
Nergal: Tak, coś w tym jest… Wymyśliliśmy sobie to logo, które tak naprawdę zdefniowało jakiś bardzo ważny moment w naszej historii. To bardzo ciekawe, poniekąd wykrakaliśmy sobie to, co się wydarzyło.

Powiedz, czy te pierwsze koncerty po przerwie, po Twojej chorobie, były w jakiś sposób podobne do pierwszych koncertów Behemotha? Czy te odczucia są w ogóle porównywalne?
Nergal: Nie, każdy koncert jest inny, każdy etap jest inny. Ciężko powiedzieć… Na pewno były to momenty bardzo stresujące. Na przykład pierwszy koncert w Poznaniu, trzęsły mi się nogi, ledwo wyszedłem na scenę. Ale z każdym koncetem było coraz lepiej, a ja się coraz bardziej oswajałem.

Byłam na Waszym koncercie w Parlamencie podczas Phoenix Rising Tour i muszę powiedzieć, że był niesamowity.
Nergal: Tak, to była super sztuka. Pamiętam, że wracałem wtedy z Poznania. Koncert w Gdańsku był świetny. Był tak udany, wszystko się zgadzało, nie było żadnych wpadek. Po prostu super.

Wasze koncerty to całe widowisko, wręcz spektakl teatralny. Ile musicie się przygotowywać do trasy, żeby osiągnąć tak udany efekt?
Nergal: Ciężko powiedzieć, wiesz, to jest proces. Jakieś pomysły na koncerty, płyty, sesje zdjeciowe kiełkują już miesiące, czy nawet lata wcześniej. Żeby to wszystko ubrać potrzeba czasu. To trochę takie puzzle, które dopiero później pokazują całość. To nie jest tak, że zbierzemy się, popracujemy dwa tygodnie i gotowe, to nie takie proste. To zawsze jest długofalowy proces.

Jesteście teraz na etapie tworzenia nowej płyty. Możesz zdradzić, jaki będzie jej klimat? Wracacie do korzeni, czyli „Gromu” i „Lasów Pomorza”, czy będzie to raczej styl „Evangelion”?
Nergal: Wiesz, myślę, że będziemy czerpać z doświadczenia, z wszystkiego, co mamy i to będzie ciekawe. Myślę, że ludzie będą mocno zdziwieni. Ale mam nadzieję, pozytywnie zaskoczeni. Jestem nią kompletnie zajarany. Nowa energia, dla mnie najważniejsze jest to, że będzie inna.

Powiedz, co z Twoją nową kapelą? Chodzą słuchy, że coś tworzycie. Mocny skład, m.in. Damian Ukeje, Kuba „Kikut” Mańkowski…
Nergal: Coś tam robimy… kilka dni temu nagraliśmy kolejne demo. Jest fajnie, bo zbliżamy się coraz bardziej do tego, żeby zdefiniować nasz styl, ale jeszcze szukamy. Jest wpływ Black Sabbath, Thin Lizzy, więc będzie ciekawie. Liczymy na trzymanie kciuków.

Kciuki z pewnością będą trzymane. Byłoby fajnie, gdyby pojawiła się nowa kapela z takim składem. Aż szkoda, że tak szybko rozmył się inny projekt – Wolverine, który też miał „to coś” w sobie.
Nergal: Mam nadzieję, że tak będzie, bo to bardzo fajna rzecz z ogromnym potencjałem. Można pokusić się o taką teorię, że jest to inkarnacja Wolverine’a. Z tym, że z innymi muzykami i innymi nastrojami.

Jeśli chodzi o „Spowiedź Heretyka”, to nie jest na nią trochę za wcześnie? Jesteśmy przyzwyczajeni, że biografie się pisze dużo później, niemal pod koniec twórczości. Co w takim razie będzie za 30 lat, oby z Behemothem, trzeba będzie napisać drugą część?
Nergal: Ja wiem, jesteśmy przyzwyczajeni do różnych rzeczy. Ale ja zawsze sugeruję, żeby wywracać swoje przyzwyczajenia do góry nogami i sam lubię to robić. Nie wiem, kto ustala takie cezury. Uważam, że jeśli ktoś chce, to może napisać swoją biografię kiedy chce, niezależnie od tego, czy miałaby się kiedykolwiek ukazać, czy nie. A kiedy nadejdzie już to „trzydzieści lat minęło”, to wtedy napiszę „Spowiedź heteryka”.

Po lekturze obu książek, i „Spowiedzi heretyka”, i „Konkwistadorów diabła”, jestem pod ogromnym wrażeniem, jak konsekwentnie budujecie swój wizerunek. Czy od początku założyłeś, że Behemoth to będzie tak wielka rzecz?
Nergal: Nie, na początku chciałem tylko grać. Ale potem rzeczywiście, wydarzyła się rzecz, która stała się wielka. A już na pewno w naszym życiu olbrzymia.

Pozytywne jest również to, że doceniacie wszystko, co się wydarzyło w Waszym dorobku. Niektóre zespoły, które mają megalomańskie zapędy uznałyby, że nawet zagraniczne trasy, ale w charakterze supportu to nie jest powód do dumy.
Nergal: Wiesz, to są sprawy, które zawsze musisz kalkulować. Poza tym uważam oczywiście, że my też jesteśmy ofiarami megalomanii. Z tym, że jeśli to wszystko jest utrzymane w jakiejś harmonii, to można sobie dać radę. Ważne jest rzeczywiście, że trzeba sobie przypominać o tej całej drodze. To nie jest tak, że ja codziennie jestem wdzięczny. Ale codziennie sobie przypominam, żeby być wdzięcznym, za to wszystko, co się wydarzyło w moim życiu zawodowym i nie tylko. Ale skoro mówimy o życiu zawodowym, to jestem całkowicie zadowolony.

Można więc wysunąć wniosek, że jesteś osobą, której spełnia się każdy cel i marzenie?
Nergal: Zawsze się śmieję, że to, co sobie wymyślę, to się spełni. I uwierz mi, że w większości przypadków to się sprawdza.

Adam „Nergal” Darski i Urszula Korąkiewicz