Damian Leski (Broken Hope): Odkryłem co to znaczy „polska publika”

21 lutego w gdyńskim klubie Ucho w ramach trasy European Conspiracy Tour 2014 zagrały grupy death metalowe grupy Immolation, Broken Hope, Sweetest Devilry, Eufobia. Z mającym polskie korzenie Damianem Leskim, wokalistą amerykańskiego Broken Hope, w Uchu rozmawiała Anna Lachmayr.

A.L.: Słyszałam, że masz bardzo duże powiązania z Polską, znacznie większe niż tylko nazwisko. Mógłbyś mi o tym opowiedzieć?

D.L.: Cóż, zgadza się. Jestem z nią niesamowicie związany, a wszystko dzięki temu że urodziłem się w Polsce, właściwie jestem wciąż jej obywatelem. Wychowałem się i dorastałem w Krakowie. Zawsze będę czuł niesamowitą więź z moją ojczyzną i jej bogatym dziedzictwem.

A.L.: Jak więc podoba Ci się polski język? Masz z nim trudności mimo upływu lat?

D.L. : Bardzo mi się podoba! Muszę jednak przyznać, że z biegiem lat jest on dla mnie trudny bo nie używam go wystarczająco często na tyle, żebym sam mógł stwierdzić że posługuje się nim perfekcyjnie. Ale co ciekawego zauważyłem… Szczególnie podczas tej trasy gdzie pracowało ze mną wielu Polaków – przypomnienie go i ćwiczenie co dzień przyszło mi z naturalną łatwością.

A.L.: Czy to Twój pierwszy raz w Trójmieście, czy miałeś okazję bywać tutaj na wakacjach z rodzicami?

D.L.: (śmiech) Nie, rodzice nigdy ze mną tutaj nie przyjechali. Jednak byłem już w Gdyni, było to w 2011r. po mojej trasie z Gorgasm – niesamowicie mi się podobało! Chciałbym tu znowu niedługo wrócić i mieć więcej czasu na zwiedzanie. Nie widziałem wiele poza okolicami klubu, lub głównym atrakcjami turystycznymi.

A.L.: Powiedz mi, jak to się stało że dołączyłeś do Broken Hope?

D.L.: Dołączyłem do Broken Hope kilka lat temu, dzięki zaproszeniu założyciela – Jeremy’ego Wagnera. Znaliśmy się już jakiś czas, mieszkaliśmy w tym samym mieście. Poza tym zawsze podobała mi się jego twórczość, tak samo jak jemu moja, więc składając jedno z drugim do kupy stwierdziliśmy, że sensowne byłoby stworzenie czegoś razem i wspólnie siać zamęt.

A.L.: Czy nie czułeś żadnej presji kiedy dołączałeś do zespołu? Nie odczuwałeś stresu, że fani będą Cię wiecznie porównywać do Joe’go lub coś w tym stylu?

D.L.: Oczywiście, że odczuwałem i mówiąc szczerze nadal to czuję…. Ale nie tylko patrząc pod kątem fanów, tylko pod własnym. Przyjąłem tę rolę śmiertelnie poważnie i zawsze chcę dać z siebie jak najwięcej. Równocześnie chcę podtrzymać oryginalność zespołu i nie wprowadzać szalonych innowacji, których inni członkowie by sobie nie życzyli.

A.L.: Jak sam oceniasz płytę „Omen Disease”?

D.L. : Wydaje mi się, a raczej jestem tego pewien że „Omen Disease” jest czysto brutalnym tworem typowym dla Broken Hope. Na tym krążku staraliśmy się jak najbardziej podtrzymać nasze korzenie i jednocześnie nadać im trochę świeżości by zainteresować, inspirować, a nie kopiować bezmyślnie wcześniejszy dorobek.

A.L.: W takim razie jak Ci się wydaje: bardziej udało wam się nawiązać do poprzednich nagrań czy pokazać zupełnie nowe odświeżone oblicze Broken?

D.L.: Przez całe nagranie staramy się trzymać tradycyjnego brzmienia najbardziej jak to możliwe – zarówno pod względem muzyki jak i tekstów. Jednakże za sprawą wprowadzenia do zespołu nowych członków , naturalnym stał się fakt ,że zaowocowało to ogromnym pokładem energii i nagromadzeniem świeżych pomysłów, które co chwila kusiły nas do nadania temu albumowi trochę innowacyjności. Nie mamy być przecież coverbandem starego Broken Hope. Broken Hope to my, a nasza twórczość jest taka jaką ją czujemy teraz.

A.L.: European Conspiracy to całkiem długa trasa. Jutro zakończenie, więc czas ją podsumować – jak Ci się podobało?

D.L.: Cóż, 4 tygodnie to bardzo optymalna długość trasy, ale ciągle jednak czuję niedosyt. Wiem, ze moglibyśmy zrobić znacznie więcej! Objechać więcej państw i inne miasta. Jesteśmy niesamowicie napaleni na bycie w trasie i granie dla fanów, którzy szczerze doceniają ten rodzaj muzyki. To jest coś, co nas cieszy i napędza do tego stopnia, ze chce się tylko więcej i więcej…

A.L.: Jakie są kolejne plany, Damian? Następna trasa za chwilę?

D.L.: Nasze przyszłe cele to zorganizowanie tylu tras ile to tylko będzie możliwe i zagranie w miejscach, w których zawsze chcieliśmy oraz przede wszystkim tworzenie ciężkiej i brutalnej muzyki, co jest tym co kochamy najbardziej. Zaraz po tej europejskiej trasie, mamy w planie The Best in Brutality Tour, która trwać będzie 5 tygodni i prowadzić będzie przez Stany i Kanadę.

A.L.: Będziesz chciał jeszcze raz wrócić do Gdyni na przykład wraz z Gorgasm’em?

D.L.: Oczywiście, że bym chciał tu wrócić! W ogóle zagranie z Gorgasm w Polsce jest świetnym pomysłem, chociażby i dlatego że pomimo wszystkich koncertów i tras nigdy tu nie zagraliśmy. Dopiero po trasie z Broken Hope odkryłem co to znaczy „polska publika” więc stwierdzam jedno – to byłby honor dla Gorgasm tutaj zagrać!!!

broken hope