Babinski, Maczety (Gdańsk, Wydział Remontowy 22.05.2025)

Mam ostatnio taki nastrój, że każdą wypowiedź – nie ważne, czy pisemną, czy ustną – zaczynam od narzekań, więc załatwmy to szybko i bezboleśnie: na scenie niezależnej (nie tylko trójmiejskiej) pojawia się coraz więcej zespołów, które świetnie grają, a jednocześnie maleje liczba tych, które mają coś do powiedzenia. Na czwartkowy koncert warto było się wybrać choćby z tego tytułu, że zarówno Babinski jak i Maczety idą na przekór tej tendencji.

Co do zasady czwartek to niewdzięczny termin na koncert. Ameryki tym stwierdzeniem nie odkryłem więc podaruję sobie uzasadnianie go. Frekwencja tyłka nie urwała, natomiast dzięki temu, że wśród publiczności praktycznie nie było osób przypadkowych, atmosfera była super. Dużo znajomych twarzy na scenie jak i pod nią. Wreszcie miałem okazję poznać Babińskiego osobiście – wreszcie, bo przecież obaj piszemy dla tego portalu.

Otwierające koncert Maczety w Wydziale Remontowym po raz pierwszy zagrały jako trio. Brak drugiego gitarzysta nie zmienił przesadnie charakteru kapeli – ich muzyka w tym wydaniu jest jeszcze bardziej surowa i jeszcze mocniej pozycjonuje ich jako zespół punkowy. Pierwszy występ po zmianie składu to dla zespołu zawsze wyzwanie, a dodatkowo problemy sprawiał chłopakom sprzęt. Gitara Rafała kilkakrotnie milkła, na szczęście w końcu udało się ją okiełznać i dograć koncert.

Babinski, jak można się było spodziewać, zagrał piosenki ze świeżo wydanej płyty “Szczerze?”. Ten tytuł bardzo pasuje do oryginału – piosenki Janka Babińskiego mogą nam podejść lub nie, ale nie da się ukryć, że nie owija w bawełnę. Owszem – zdarza mu się sięgać po metafory, ale nie myli tropów. Ma w sobie sporo chuligańskiego uroku, dystans i ewidentnie dobrze się bawi na scenie. Jego atutem jest też zespół, zwłaszcza sekcja rytmiczna. Muzycy, którzy za nim stoją, nie epatują umiejętnościami, choć po tym, jaki puls nadają tej muzyce słychać, że to kocury.

Dobrze mi zrobił ten koncert, mimo że kolejnego dnia trzeba było iść – jak pan buk przykazał – do roboty. Odrobina fajnej energii pośród wszechogarniającego syfu. Dzięki za to, panowie.