Black Mynah – Worried ’bout Madame

Materiał z „Worried ’bout madame” po raz pierwszy miałem okazję usłyszeć na zeszłorocznym Fląder Festiwal, nie będzie więc przesadą stwierdzenie, że ostrzyłem sobie na tę płytę zęby prawie od roku. To sytuacja, która współcześnie, w dobie nadpodaży muzyki, praktycznie się nie zdarza. Jest mi niezmiernie miło, że po pierwsze doczekałem się, a po drugie warto było czekać.

Po kilku przedpremierowych przesłuchaniach „Worried ’bout madame” stwierdzam, że to najlepsze Black Mynah w dotychczasowej historii. Płyta ma unikalny klimat, jest bogata, dojrzała i odważna. Da się rozpoznać szeroki wachlarz inspiracji, nie tylko muzycznych. Brzmi trochę, jakby Radiohead i Sonic Youth połączyli siły, a potem naoglądali się horrorów. Mamy tu nieszablonowe rozwiązania melodyczne i rytmiczne, masę intrygujących dysonansów, eksperymentów brzmieniowych i wokalnych, a przy tym – co chyba najbardziej w tym koktajlu zaskakujące – mnóstwo delikatności i uroku.

Warto odnotować, że jakkolwiek niekwestionowanym dowódcą/dowódczynią w Black Mynah jest Asia Kucharska, to na „Worried ’bout madame” mamy do czynienia z pełnokrwistym zespołem, a nie z indywidualnym projektem. Szczególnie słyszalny jest wkład gitarzysty Marcina Lewandowskiego, znanego z Judy’s Funeral. Marcin nie gra męczących solówek, lubi natomiast pohałasować, albo zagrać coś zupełnie zaskakującego i wychodzącego poza wszelkie znane mi konwencję. Słychać, że świetnie rozumie się z grającą na basie Asią. To zresztą dotyczy wszystkich obecnych na płycie muzyków. Zwyczajnie da się odczuć, że w tym zespole jest chemia.

Mam na tej płycie swoje dwa ulubione numery. Pierwszym jest „Float” z cudownym, tłustym riffem opartym na skali całotonowej (jakie to szczęście, że nikt nie powiedział gitarzyście, że tak się nie robi) i „Blue moon”, flirtujący mocno z estetyką metalowo – gotycką (na maksa kojarzy mi się z Narbo Dacal, ciekawe, czy to właściwy trop). Żaden z nich nie został jak dotąd zaprzęgnięty do promowania tego materiału, zatem jeśli styczność z „Worried ’bout madame” mieliście dotąd poprzez wypuszczone w eter teledyski, to tym bardziej warto sięgnąć po cały album. Najlepsze cały czas przed wami.

Jeśli coś mi na „Worried ’bout madame” przeszkadza, to brak umiaru w nakładaniu na siebie kolejnych śladów wokalu. Domyślam się, że to celowy zabieg, ale i tak średnio mi pasuje. W wielu miejscach obecność nakładek jest jak najbardziej uzasadniona, np. tam, gdzie poszczególne linie rozchodzą się w smakowite interwały, albo gdzie dodatkowy głos na trzecim – czwartym planie rozszerza panoramę i buduje klimat. Nakładki pojawiają się również tam, gdzie tego uzasadnienia nie ma, a przynajmniej ja go nie widzę… To jednak grzech lekki i w niczym nie zmienia faktu, że mamy tu do czynienia ze świetnym albumem.

Materiał co prawda jest mniej radiowy niż na „Monster stories”, ale zebranym tu odważnym i ambitnym kompozycjom nie brakuje przebojowości. Bardzo chciałbym, żeby „Worried ’bout madame” poszło w świat szerzej i żeby narobiło takiego zamieszania, jakiego powinno. Uważam, że szanse na to są spore – Black Mynah nie tylko nagrali znakomitą płytę, ale też dobrze wiedzą jak poruszać się po rynku w taki sposób, żeby rynek nie pozostał obojętny.

Koncert premierowy „Worried ’bout madame” będzie miał miejsce 24 maja w gdyńskiej Desdemonie, a więc już za chwilę. Droga publiczności: przybądź na niego tłumnie i zainwestuj w fizyczną wersję tego krążka, bo naprawdę warto. Na takie zespoły jak Black Mynah trzeba chuchać i dmuchać, żeby rosły nam pięknie i dawały nam radość (tudzież inne emocje). Amen.

skład:
Joanna Kucharska – gitara basowa, wokal
Marcin Lewandowski – gitara
Aleksandra Joryn – wokal, syntezatory
Paweł Rucki – perkusja

1. Coleen
2. Silence
3. Damaged Goods
4. Float
5. Worried ’bout Madame
6. Blue Moon
7. The Rite
8. Looking At You, Kid

strona internetowa: www.facebook.com/blackmynahband