Apteka. Psychodeliczni kowboje. Kawałki o zespole przeklętym

Wokół Apteki i Jędrzeja Kodymowskiego obrosło sporo legend, po dziś dzień lider grupy jest postacią kontrowersyjną. W ostatnich latach nie wzbudza jednak emocji ze względu na swoją twórczość czy „gangsterskie” zachowania, ale z powodu bratania się z władzą. „Apteka. Psychodeliczni kowboje. Kawałki o zespole przeklętym” autorstwa Tomasza Lady skupia się przede wszystkim na historii grupy, ale mało tutaj kronikarskiej maniery. Przede wszystkim mamy do czynienia z książką mówioną i wywiadami, które autor przeprowadził zarówno z Kodymowskim i muzykami, którzy przewinęli się przez grupę, jak i osobami z otoczenia. Autor nie ukrywa, że jest fanem Apteki, a oddając głos głównie innym ludziom mamy szansę poznać historię zespołu z różnych perspektyw. Natomiast same przemyślenia Tomasza Lady i brak krytycyzmu czasami drażnią. Nie wiem czy nie lepszym rozwiązaniem byłoby pozostawienie tylko samych gościnnych wypowiedzi i wywiadów. Można by też rozwinąć bardziej wątki dotyczące samego lidera Apteki. Zabrakło mi głębszego dopytania o jego cwaniackie zachowania, których w tej historii nie brakuje. Tomasz Lada nie docieka, wystarczają mu niedopowiedzenia i w pewnych przypadkach rzucanie hasłami, które komuś z zewnątrz niewiele mówią. Książka nie przynosi też odpowiedzi na „gangsterskie” wątki, które oprócz narkotycznych obrosły wręcz w aptekarską legendę. Jakby posiadanie hurtowych ilości narkotyków było czymś normalnym – ok kilogram prochów, przejdźmy do następnego pytania, bo to chyba nudny wątek… Natomiast zupełnie niepotrzebnie Tomasz Lada wtrąca swoje przemyślenia pseudosocjologiczne czy zwraca uwagę na wygląd rozmówcy i przypadkowych ludzi wokół albo dokładnie opisuje kawiarnię, w której się spotkał na wywiad. Do tego ten wszechobecny sarkazm i próbowanie byciem Bukowskim na siłę. Szczytem żenady jest fragment, w którym opisuje spotkanie z nowo poznaną dziewczyną i to, że spędził z nią weekend. Albo opisywanie nieudanych prób umówienia się z kimś na wywiad. Bez tego wodolejstwa i tak na ilość tekstu nie dałoby się narzekać. Autor mógł już lepiej pogłębić analizę najbardziej znanych starych płyty, bo na te nowe poświęcono sporo miejsca. Ostatnim minusem jest dla mnie spora ilość literówek. Książka jest naprawdę ładnie wydana, aż miło czytać, a tu co krok jakiś chochlik

Z pewnością należy docenić ogrom pracy jaki wykonał Tomasz Lada. Jako dziennikarz zna się na zbieraniu materiałów, ale jako fan Apteki wiedział też o co pytać swoich rozmówców. Wywiady są naprawdę świetne, wciągają w apteczną historię i czyta się je jednym tchem. Najbardziej mi się podobała rozmowa z Olafem Deriglasoffem. Świetny muzyk i człowiek, brał udział w tylu projektach, a nadal nie ma swojego muzycznego złotego strzału. Kolejnym plusem jest też porządek w wątkach, pomimo tylu zmian w składzie da się w tym wszystkim połapać i Jacek Gmoch nie musi tego wszystkiego rozrysowywać. Pisanie o tak chaotycznym zespole i jego liderze to ciężka rzecz. Cieszy też sporo miejsca poświęconego Trójmiejskiej Scenie Alternatywnej. W końcu Kodym był jednym z jej twórców – zanim powstała Apteka, był współzałożycielem Pancernych Rowerów. Do tej pory jego zespół jest jednym z nielicznych aktywnych przedstawicieli Sceny, większość z tych kapel zbyt długo nie podziałała.

Moim zdaniem powinna powstać jeszcze książka poświęconą samej postaci Kodyma. Wywiad-rzeka z liderem Apteki pogłębiający zawarte w „Psychodelicznych kowbojach” wątki mógłby być interesującą lekturą. Ciągle pozostaje otwarta odpowiedź na pytanie co się stało, że taki wyluzowany gość po latach został jednym z ambasadorów „dobrej zmiany”. Czy to tylko kolejna poza i włożenie kija w mrowisko czy zwykły cynizm? Ile jest scenicznego Kodyma w Jędrzeju Kodymowskim? Pewnie tylko sam on wie.

Wydawca: InRock