Blindead 23 – Vanishing

Słuchając „Vanishing” zakołatała mi w głowie myśl, że nie ma Blindead bez Patryka Zwolińskiego. Jego wokal zawsze robił robotę, najlepiej pasował do tego zespołu. Patrząc na ostatnie dwie płyty starego Blindead, w których nie brał udziału, muszę przyznać, że o ile „Ascension” było dobrym albumem, to jednak do pełni szczęścia brakowało jego wokalu. „Niewiosna” to już inna para kaloszy, bo Nihil z Furii wyraźnie zaakcentował swoją wizję tworząc zupełnie nową jakość, zespół poszedł w nowe dla siebie rejony, ale to jednak Zwoliński był, jest i będzie najprawilniejszym wokalistą w tym zespole (i jego nowym wcieleniu).

Blindead 23 to nowy rozdział, ale jednak kontynuacja tamtej, zamkniętej już drogi. Zespół liczy w sumie sześciu członków, ale „Vanishing” jest dziełem trojki muzyków – oprócz lidera w osobie Mateusza Śmierzchalskiego i wspomnianego już Patryka Zwolińskiego, autorem płyty jest także perkusista Paweł Jaroszewicz. Trzy osoby stworzyły trzy utwory trwające w sumie 26 minut (aż szkoda, że nie 23), ale warto wspomnieć o wyjątkowych gościach. Ślady gitary basowej nagrał J.B. van der Wal z Dool, klawisze i chórki dograł Stehane Azam (Your Inland Empire), a do tego Cezar z Christ Agony dołożył swoje wokale. Co ciekawe, materiał powstał później niż ten, z niewydanego do tej pory pełnowymiarowego albumu nagranego w pełnym składzie.

„Vanishing” to bardzo intensywny i emocjonalny krążek, momentami bardzo bezkompromisowy muzycznie. Niektóre fragmenty przywodzą mi na myśl ciężar płyty „Autoscopia / Murder In Phazes”. Czuć powrót do źródeł, do tego całego sludge metalu, który z każdym kolejnym albumem Blindead ustępował miejsca innym rzeczom. Moc gitarowego riffu uwypukla się jeszcze bardziej gdy kontrastuje ze spokojnymi dźwiękami. Taki jest początek „Haunting”. Utwór ten jednak zaczyna szybko galopować do przodu wraz z opowiadaną historią walki z demonami w głowie, której motywem przewodnim jest zwrot „creeps in the back of my skull are coming”. W połowie pojawia się melodyjny fragment z gitarą akustyczną, potem znowu panowie cisną do przodu by przed finałową jazdą jeszcze na chwilę zanurzyć się w delikatności. „Let Them Speak” zaczyna się tym samym motywem co wcześniejszy utwór. O ile tam była galopada, to tutaj jest jeszcze intensywniej, jeszcze mocniej. Nie ma zmiłuj, panowie młócą bez litości i nie bawią się w półśrodki czy kontrastowanie ciszą. Rolę przeciwwagi spełnia zaś klawiszowe plumkanie. Do tego jeszcze dochodzą świetne, opętańcze wokale. Koszmary dopadły naszego bohatera, więc to one doszły do głosu. Po tak intensywnym fragmencie, „Void” w swojej pierwszej części spełnia rolę oddechu. Ambientowe dźwięki, niepokojąca, filmowa wręcz atmosfera i cytat z Twin Peaks – „Where I’m from, the birds song a pretty song and there is always musić in there”. Kolejna część z orkiestrą jeszcze bardziej potęguje filmowe emocje, ale to tylko cisza przed burzą. Ostatni fragment tego ponad 12 minutowego utworu to epicki wygrzew w black metalowym stylu, takim pod Christ Agony – gościnny udział Cezara jest zatem nieprzypadkowy. A przed „napisami końcowymi” i głosem automatycznej sekretarki dostajemy ostatnią sentencję, tym razem z Nietzschego – „The snake wich cannot cast its skin has to die”.

Po takiej pełnej emocji zawartości jeszcze przez chwilę człowiek wraca do rzeczywistości. Dopiero cisza w głośnikach powoduje przebudzenie. „Vanishing” to płyta, w której można się zatracić niczym w dobrym filmie czy książce, która rusza człowieka, skłania do refleksji i pobudza procesy myślowe. Ale tak też było w przypadku płyt nagranych pod szyldem Blindead więc kontynuacja jako Blindead 23 to nie tylko podobna nazwa, ale też cały klimat dookoła. „Vanishing” to bardzo udane, pełne energii i głodu grania otwarcie, więc tym bardziej z niecierpliwością czekam na pełen album.

skład:
Patryk Zwoliński – wokal
Mateusz Śmierzchalski – gitara
Paweł Jaroszewicz – perkusja

I – Haunting
II – Let Them Speak
III – Void

strona internetowa: www.facebook.com/blindead23