Ostatnie czasy nie były dla Blindead za bardzo łaskawe. Największym ciosem było odejście z zespołu wokalisty Patryka Zwolińskiego. Przez chwilę wydawało się, że jego miejsce zajmie Jan Galbas (Ampacity), który jednak nie zagrzał zbyt długo miejsca w szeregach grupy. Całe szczęście kryzys został zażegnany, ostatecznie Blindead znalazło na stałe nowego gardłowego, którym został Piotr Pieza (ex-Stone Creek). Czy jest on godnym następcą Patryka? Na to pytanie odpowiada czwarty w karierze duży album grupy zatytułowany „Ascension”.
Jak nowy krążek Blindead prezentuje się na tle swojego poprzednika? Płyta „Absence” ostatecznie przypieczętowała odejście zespołu od post metalowej stylistyki w kierunku bardziej klimatycznych dźwięków. „Ascension” podąża dalej tym tropem, na tym krążku także liczą się emocje, muzyczna historia łącząca wszystko w jedną całość i wręcz intymna więź z jaką łączy się ze słuchaczem. Fani zespołu nie będą w szoku, chociaż pierwszy utwór w postaci „Hearts” może być małym zaskoczeniem. Rozwija się powoli od dawki plemiennych dźwięków, jest w nim pierwotność, czuć nowe narodziny. Po wejściu gitar znajomy klimat powraca, to na pewno jest Blindead, który znamy. Na samym początku nie mogłem przyzwyczaić się do głosu Piotra, ale z każdym kolejnym przesłuchaniem czułem się z nim coraz bardziej oswojony. Jego wokal, tak jak Patryka także jest niski i mruczący i trzeba przyznać, że bardzo dobrze wpasował się do zespołu. „Hunt” i „Horns” to z kolei najszybsze fragmenty płyty, które ukazują jak szaleńcze może być życie. Na „Wastelands” wszystko się uspokaja, wędrujemy w pustą przestrzeń. „Pale” zasiewa ziarno niepokoju, upadek na samo dno jest coraz bliżej. „Fall” jest noisowym przerywnikiem, który powoli zbliża nas do finału. W „Gone” dochodzimy do miejsca, w którym oddalamy się coraz bardziej, ale czy uda się wrócić? Kosmiczny początek „Ascend” to punkt kulminacyjny, w mocnej końcówce całe życie staje przed oczami. Nadzieja umiera ostatnia, ale jak skończy się ta historia? Musimy to dopowiedzieć sobie sami, bo „Hope” mogłoby trwać o wiele dłużej, ale urywa się nagle.
To tylko moja interpretacja, tak to czuję bez wsłuchiwania się w teksty. Dla mnie jest to esencja muzyki, tego w niej szukam, a Blindead kolejny raz mnie nie zawiedli, pobudzili wyobraźnię i chwycili za serce. Chyba najlepiej ujął to Steve Von Till z Neurosis w ostatnim wywiadzie dla Noise Magazine, w którym stwierdził, że „ocena muzyki zawsze determinowana jest przez subiektywne uczucia i emocje, których nie możemy dzielić z nikim innym, bo są wyłącznie nasze”. Amen.
skład:
Piotr Pieza – wokal
Mateusz Śmierzchalski – gitara
Marek Zieliński – gitara
Matteo Bassoli – gitara basowa
Konrad Ciesielski – perkusja
Bartosz Hervy – elektronika
1. Hearts
2. Hunt
3. Horns
4. Wastelands
5. Pale
6. Fall
7. Gone
8. Ascend
9. Hope