Solowa płyta „Dźwięki Słowa” Tomasza Lipnickiego nie zawiera muzyki łatwej i przyjemnej, ale specyficzną i bliżej jej do słuchowiska radiowego niż typowego albumu muzycznego. Wybrany do promocji wydawnictwa cover Nine Inch Nails „Hurt” w wersji zbliżonej do Johnny’ego Casha odstaje od pozostałej zawartości i należy potraktować go bardziej jako bonus, niż pełnoprawną część albumu.
Płyta zaczyna się dźwiękiem deszczu i delikatnym plumkaniem gitary. Po chwili wchodzi głos Lipy, który jednak nie śpiewa, a recytuje tekst. Nie bez powodu na okładce płyty znalazł się tekst „załóż słuchawki by odczuć pełnię satysfakcji”. Faktycznie „Dźwięki Słowa” to krążek, do którego trzeba przysiąść, a najlepiej położyć się wygodnie, odciąć od bodźców zewnętrznych, zamknąć oczy i się zrelaksować. Poszczególne utwory płyną leniwie, od strony muzycznej nie brakuje w nich eksperymentowania dźwiękowego i gatunkowego, nietypowych dla muzyka rockowego jakim jest Lipa rozwiązań, ale jednak najważniejsze są w tym słowa Lipnickiego. Posiada on głęboki, radiowy głos, dykcja jest prawie idealna, trochę ucieka jednak w takich głoskach jak „sz”, „cz”, „ż”. W tej kwestii Lipa i tak poczynił na przestrzeni lat spore postępy, z roku na rok jego wokal jest coraz bardziej wyraźny. Solowy album Tomasza Lipnickiego to nie tylko plumkanie i deklamacje. Nie brakuje tu też utworów o bardziej piosenkowym charakterze. Oprócz „Hurt” jest jeszcze przede wszystkim „Kondycja Narodu”, która równie dobrze mogłaby znaleźć się na płycie Lipali. Ciekawie wypada też „Ballada na umieranie” brzmiąca niczym utwór ze starego polskiego filmu. Albo „Licho”, dzięki wykorzystaniu banjo brzmiące kojąco i radośnie.
„Dźwięki Słowa” to album skierowany przede wszystkim do największych fanów Lipnickiego. To dzieło na tyle niszowe, że nie jest w stanie przebić się do większej ilości słuchaczy. Lipa żali się w internetach, że sprzedało się niewiele ponad tysiąc sztuk z trzytysięcznego nakładu, a kto nie kupił niech spada z mojego fejsika. Nie tędy droga proszę pana, nie ma co się obrażać na miłośników swoich zespołów! Moim zdaniem ten tysiąc to i tak dobry wynik biorąc pod uwagę charakter płyty, sprzedaż wyłącznie przez swoją stronę internetową, a także brak jakiejkolwiek promocji, nie licząc klipu na jutubie. Zresztą sam wydawca albumu nie był skory do jakichkolwiek ruchów, bo nawet nie odpisywali na maile w sprawie recenzji, a podczas rozmowy telefonicznej kazali wysłać maila :))) Jako że kolekcjonuję płyty i szanuję w pełni Lipę jako muzyka, to po prostu kupiłem „Dźwięki Słowa” i to zanim pan artysta na fejsbukach przykazał. Panie Lipa, proponuję na socialach skupić się na swojej muzyce, a wszelkie żale zostawić na prywatne rozmowy, bo się zrobił drugi Swarzędz na pana profilu. Koncerty wracają, a to dla wykonawcy główne źródło dochodu, więc cytując jeden z utworów Lipali – „będzie dobrze, burze przejdą bokiem”.
1. Piąty wymiar
2. Pieśń na wyjście
3. Kondycja narodu
4. Ech, wojenko, wojenko
5. Nad zamglonym jeziorem
6. Śnieg
7. Ballada na umieranie
8. Kto na tak?
9. Licho
10. Kobieta i kot
11. Hurt