Żurawie – Nowa Stocznia

Nie będę owijał w bawełnę: okres zimnej i nowej fali to w moim odczuciu jedno z najciekawszych zjawisk w historii muzyki rockowej. Urodziłem się za późno, żeby załapać się na koncerty największych tuzów tego nurtu, ale gdy tylko odkryłem, co się tam działo, kompletnie wsiąkłem. Jestem absolutnym fanem Siekiery we wszystkich odsłonach. Mógłbym żyć bez – powiedzmy – AC/DC, ale bez Joy Division już nie. Fakt, że nadal na rynek trafia muzyka, w której słychać ducha tamtych czasów, sprawia, że robi mi się ciepło na serduszku.

W ostatnich miesiącach miałem szczególne powody do zadowolenia: najpierw nowe wydawnictwo Zespołu Sztylety (znakomite skądinąd), a teraz nowe Żurawie. Kapele te są sobie pokrewne i doskonale zdają sobie z tego sprawę – swego czasu wydały nawet splita. Oba zespoły robią świetną robotę, rozwijają się i jak widać po zasięgach, zdobywają coraz więcej fanów. I dobrze – należy im się jak psu buda.

Żurawie wyróżniają się na scenie pod wieloma względami. Po pierwsze: ich muzyka jest bardzo przemyślana, po drugie: są cholernie mocni warsztatowo (czapki z głów, zwłaszcza dla perkusisty) i po trzecie, najważniejsze: ich kawałki mają bardzo dobre teksty. Ich autor nie tylko ma wiele do powiedzenia, ale też czuje rytmikę i dynamikę słów i posługuje się nimi na poziomie, którego nie powstydziliby się najlepsi technicznie raperzy. Posłuchajcie chociażby „Innych światów” – numeru, który otwiera nowy album.

Z wypowiedzi muzyków Żurawi sprzed premiery „Nowej stoczni” można było wysnuć wniosek, że zespół podczas tworzenia tego materiału usiłował sam siebie przekroczyć i wejść na kolejny poziom. Panowie zgodnie z zapowiedziami odeszli od piosenkowej struktury utworów i pokombinowali inaczej. Pokombinowali też ze strojeniem gitar. Te eksperymenty słychać, udało się dzięki nim osiągnąć intrygujący efekt, nie mogę się jednak zdecydować, czy ostatecznie wyszły płycie na dobre. Nie zrozumcie mnie źle – to super, że zespół szuka, rozwija się, a nie gra w kółko tę samą piosenkę, jak się to zdarza składom znanym z mainstreamowych rozgłośni radiowych. Tyle, że przez te eksperymenty kawałki tracą na chwytliwości i w efekcie trudniej zagnieżdżają się w umyśle słuchacza. Pod tym względem „Poza zasięgiem”, czyli poprzedni longplay Żurawi, był lepszy, mimo znacznie słabszej realizacji.

Co więcej drugi i trzeci utwór (odpowiednio „Wody jest niewiele” i „Hałas”) są moim zdaniem najmniej chwytliwe na płycie. Gdy już zrozumie się, o co Żurawiom chodzi, łatwiej jest te dwa numery docenić. Tyle, że żyjemy w czasach, w których pojawienie się dwóch średnich kawałków obok siebie zazwyczaj powoduje wyłączenie płyty, i obawiam się, że może to odrobinę zepsuć Żurawiom zasięgi.

Mój ulubiony kawałek na „Nowej stoczni” to „Wizja lokalna”. Jest dużo spokojniejszy od reszty albumu, ale fantastycznie napisany i zaśpiewany. To taki oddech i chwila refleksji pomiędzy muzyką intensywną i chwilami przytłaczającą. Uważam, że zawiera najlepszy obok „Innych światów” tekst na płycie i że jako jedyny wart jest zapętlenia na odtwarzaczu.

Podsumowując: „Nowa stocznia” to bardzo dobra płyta, choć niekoniecznie zmieściłaby się w moim tegorocznym top 10. Wydaje mi się, że najlepszy album Żurawi wciąż jeszcze jest przed nami. Tym bardziej warto śledzić ten zespół i przekonać się co jeszcze ma nam do zaoferowania.

skład:
Mateusz Bartoszek
Michał Juniewicz
Ignacy Macikowski

1. Inne Światy
2. Wody Jest Niewiele
3. Hałas
4. Przejście Pod Mostem
5. Wizja Lokalna
6. Paraliż
7. Szum
8. Ścieki
9. Największy Cień

strona internetowa: www.facebook.com/ZespolZurawie