Christ Agony, Stillborn (Gdańsk, Wydział Remontowy 09-01-2017)

Christ Agony to żywa legenda polskiego black metalu. Należą do pionierów tego gatunku w naszym kraju. Istnieją od 1990 roku i wydali od tego czasu dziewięć płyt długogrających. Najnowsza ich produkcja zatytułowana „Legacy” jest obecnie promowana na trasie koncertowej obejmującej osiemnaście miast. Trasa jest podzielona na dwie części, pierwszą część wspomaga deathmetalowe commando Stillborn z Mielca, a drugą część supportować będzie Thy Worshiper oraz Ragehammer.

Moim zdaniem zima to bardzo dobry sezon na metalowe koncertowe młócenie, szczególnie jeśli chodzi o ekstremalne odmiany gatunku. A w Wydziale Remontowym takie granie również jest prezentowane raz na jakiś czas. Gdański występ Christów przypadł na poniedziałek, ale nie odstraszyło to wiernych fanów, którzy stawili w zadowalającej ilości w klubie, nie przejmując się za bardzo następnym dniem roboczym.

Krótko po dwudziestej na scenie pojawili się rzeźnicy ze Stillborn. To trio ma na swoim koncie pięć bardzo dobrych płyt, na których mamy do czynienia z bezkompromisowym black/deathowym wymiotem zagranym prosto z czarnego serca. Uzbrojeni po zęby łysi mili dżentelmeni dali kilkudziesięciominutowy set, który rozgrzał mnie konkretnie przed głównym daniem wieczoru. Zakupiłem po gigu dwie ostatnie produkcje tych panów i nie omieszkam tego zestawu uzupełnić o pozostałe pozycje. Taki death metal powinien być – surowy, z polotem, szczery i agresywny, w końcu to metal śmierci, a nie płacz i modły do zniewieściałych bóstw. Porządny kopniak w zadek i odpowiednia ilość agresji i mięcha rzuconego ze sceny. Oby wrócili niebawem w nasze skromne progi, bo jest czego słuchać!

Stillborn

Sądząc po tym poniedziałkowym koncercie, Cezar przeżywa chyba drugą młodość. Christ Agony jest w świetnej formie koncertowej i nie tylko, ponieważ nowa płyta całkiem gęsto nawiązuje do takich klasyków jak „Moonlight” – chyba mojej ulubionej płyty. Niby latka lecą, ale na scenie ogień jak się patrzy. Lider wywijał swoją gitarą na wszystkie strony, nie tracąc jednak dźwięków spod palców. Miało się wrażenie, że Cezar bawi się tą muzyką, jakby grał ją pierwszy raz na żywo. Podoba mi się takie podejście do performance’u, nienawidzę jak kapele stoją na scenie jak „polscy obrońcy na boisku”. Metal to żywioł i tu musi się dziać również na scenie, nie tylko na krążku.

Z ostatniego albumu poleciało niewiele. Były klasyki z „Moonlight”, jak tytułowy, czy „Paganhorns”, było „Coronation”. Cały set raczej w średnio-szybkich tempach. Utwory były urozmaicone przez sample klawiszy, efekty, intra itd, co dodawało klimatu. Basista Reyash przejął również część wokali od Cezara, co urozmaiciło temat. Jak dla mnie Christ Agony mogą przyjeżdżać do trójmiasta co roku, oby zawsze z nową płytą. Na uznanie zasługują też jak najbardziej techniczni klubu, którzy dopilnowali ponownie tego, że scena w Wydziale, może niewielka, ale jest zawsze wzorowo nagłośniona.

Christ Agony