Kat & Roman Kostrzewski, Midgard (Gdańsk, Parlament, 02-10-2015)

Grupa Kat & Roman Kostrzewski po raz kolejny wystąpiła w gdańskim klubie Parlament. Tym razem zespół skupił się na materiale z pierwszego krążka „666”, który wydany został w 1986 roku jako polska wersja anglojęzycznego płyty „Metal & Hell”. Album ten uważany jest za jeden z najważniejszych w historii polskiego rocka.

kat roman kostrzewski parlament 2015

Jako support wystąpił zespół Midgard. Czasem nie rozumiem co kieruje organizatorami przy wyborze bandu wspomagającego dla gwiazdy wieczoru pokroju Kat. Występ Midgard i w ogóle ich obecność to nieporozumienie. W trójmieście jest wiele składów grających muzykę rock/metalową i na pewno znalazł by się ktoś, kto byłby słusznym „rozgrzewaczem” na scenie dla pana Romana i spółki. Wydaje mi się, że supporty dobiera się stylistycznie, ale organizator miał tu chyba coś innego na myśli.

W przerwie przed gwiazdą z głośników poleciał „Zielony ogórek” wprowadzając zebranych pod sceną w wesoły nastrój. Fani szczelnie wypełnili gdański Parlament po brzegi. Około godziny 20.30 przy mikrofonie pojawił się Romek Kostrzewski i zaczęli od „Metal i piekło”. Przez pierwsze dwa czy trzy utwory słabo było słychać wokal, ale później było już lepiej. Skład zespołu został odświeżony nowym gitarzystą – chodzi tu o Jacka Hiro, który jest znany chociażby z deathmetalowego Sceptic.

Zespół Kat & Roman Kostrzewski zagrał prawie cały materiał z trzech szóstek. Dodatkowo poleciał „Sex-Mag”, „Śpisz jak kamień” i „Diabelski Dom cz.2” z płyty „Oddech Wymarłych Światów” oraz nieśmiertelna „Łza dla cieniów minionych” na bis.

Jest coś takiego w tych starych utworach Kata, że głowa sama chodzi, a łza się kręci w oku. Warto być na takich koncertach, zobaczyć ten błysk w oku wiekowych fanów Kata, gdy ze sceny lecą utwory, na których się wychowali. Kasety tego zespołu chowało się za młodu przed rodziną, ze względu na „rogate” treści i symbolikę.

To nic, że Roman pląsa, tańczy śmiesznie na koncertach i wokalnie czasem nie wyrabia, to nic, że skład już nie ten, bo pan Luczyk założył kapelusz i udaje gwiazdę rocka powołując swojego mizernego Kata. Tylko Kat z Romanem jest słuszny hehe. I tak jak w przypadku ostatniego koncertu Vader w Uchu w Gdyni, Kat w piątek zaserwował publice swoistą podróż sentymentalną po wczesnej twórczości. Szkoda, że nowe produkcje zespołu nie są już tak dobre, ale wciąż trzymają gdzieś tam określony poziom, natomiast fakt wydania ponownie nagranych „trzech szóstek” pozostawię bez komentarza.

Reasumując: udany koncert, bardzo dobra setlista. Niesamowity klimat starych kawałków i wspólne zaśpiewy publiki tekstów utworów. Brakowało może „Porwany obłędem” czy „Ostatni tabor”, ale nie można mieć wszystkiego. Zespół również wydawał się zadowolony z koncertu, co potwierdził Roman w krótkiej rozmowie ze mną po zejściu ze sceny.