Dotarcie na teren imprezy Męskiego Grania nie było łatwym zadaniem. Wystarczy wspomnieć, że dzień był wyjątkowo upalny i zbiegł się z początkiem Jarmarku Św. Dominika. Na całe szczęście w okolicach Ołowianki ścisk i cepeliowy klimat pozostawały za plecami. Tym razem impreza nie miała miejsca, jak poprzednie edycje, na terenie na Stoczni Gdańskiej (gdzie odbywał się akurat Tattoo Konwent). Muszę przyznać, że teren przylegający do Polskiej Filharmonii Bałtyckiej świetnie nadaje się na takie koncerty.
Początek imprezy był senny i leniwy, bardziej przypominał piknik niż koncert. Większość ludzi preferowała leniwe sączenie piwka pod parasolami czy na trawce, przez co zaczynające imprezę Gypsy Pill i Hanimal nie mieli łatwego zadania. Dopiero występ hip-hopowego Łony i Webbera z towarzyszącym im zespołem The Pimps troszkę rozruszał publiczność. Kolejny wykonawca, duet UL/KR ze swoją dość wymagającą i spokojną muzyką pasowałby bardziej do ciasnych klubów niż na letni plener. Zupełnym przeciwieństwem był za to koncert Łąki Łan. Ta pozytywnie zakręcona elektroniczno-funkowa ekipa w zwariowanych strojach już od pierwszych sekund rozbujała publiczność. Klimat uspokoił się znowu podczas występu Muzykoterapii, której wokalistką jest pochodząca z Gdyni Iza Kowalewska. Na trzydzieści minut przeniosła ona słuchaczy w rejon Damskiego Grania prezentując bardzo kobiecą stronę muzyki. Gdy zaczęło się ściemniać, około godziny 21 swój koncert zaczęła dobrze znana grupa Raz Dwa Trzy z gościnnym udziałem duetu Spitfire. Dzięki nim zespół Adama Nowaka zabrzmiał świeżo, z energią, jakby przeżywał swoją drugą młodość. Publiczność bawiła się równie dobrze co muzycy na scenie, wielu czekało właśnie na ten koncert. Kolejny na scenie pojawił się najmocniejszy w tym zestawie, legendarny punkowy zespół Dezerter. Byłem bardzo ciekaw jak wypadną na tej imprezie, w końcu główny target Męskiego Grania to nie młodzi ludzie pragnący się wyszaleć. Obawy szybko się rozwiały, mieli świetne przyjęcie, nie zabrakło też pogo pod sceną. W kilku numerach wokalnie wspomogła ich Kasia Nosowska z Hey, ale łagodniej wcale się nie zrobiło. Koncert zakończyli swoim najbardziej znanym utworem „Spytaj Policjanta”.
Grające na własnym podwórku Kury pod wodzą Tymona Tymańskiego nie musiały się bać o odbiór. Tym bardziej, ze na program ich występu złożyły się piosenki z kultowej płyty „P.O.L.O.V.I.R.U.S.”. Większość z nich była przearanżowana na potrzeby koncertowe albo zawierała długie instrumentalne popisy. Rozpoczęli „Jesienna Deprechą”, a skończyli „Kibolskim”. W międzyczasie nie zabrakło „O Psie”, „Trygława”, „Szatana” „Ideałów Sierpnia” czy „Nie Mam Jaj”. Pomimo upływu lat ten materiał się nie starzeje i bawi równie dobrze co kiedyś.
Punktem kulminacyjnym imprezy był koncert grupy Hey pod wodzą dyrektorki artystycznej tegorocznej edycji Męskiego Grania, Kasi Nosowskiej. Co ciekawe, grupa oprócz znanych piosenek, zagrała także jeden premierowy utwór, a scena roiła się od gości (Iza Kowalewska i Tymon Tymański). Na finał usłyszeliśmy promujący trasę singiel „Ognia!” z udziałem muzyków Muzykoterapii i Łąki Łan. Kończący imprezę multiinstrumentalista Grabek nie miał łatwego zadania. Po finale emocje zdecydowanie opadły.
Męskie Granie pod damską opieką Kasi Nosowskiej sprawdza się równie dobrze co to pod dyrekcją Wojciecha Waglewskiego. Żeński pierwiastek wcale nie łagodzi klimatu, wystarczy wspomnieć, że wśród tegorocznych wykonawców są Kazik Na Żywo i Acid Drinkers. Co prawda nie było ich w Gdańsku, ale za to Dezerter zapewnił potrzebną dawkę hałasu. Kolejny już raz eklektyzm muzyczny tej imprezy bardzo dobrze się sprawdził w praktyce. Męskie Granie to już ugruntowana marka i ważny punkt na letniej mapie kulturalnej Polski.