Percival Schuttenbach, Arshenic (Gdynia, Ucho, 10-06-2016)

Lubliński folk metalowy Percival Schuttenbach ma już na swoim koncie cztery długogrające albumy. Ostatni ich materiał „Mniejsze zło” został wydany w zeszłym roku. Zespół stosunkowo często odwiedza trójmiasto. Tym razem wystąpił w gdyńskim klubie Ucho, a supportował mu lokalny Arshenic.

Przed godziną dwudziestą zaczął grać gdański Arshenic. Zespół w swojej muzyce łączy gotyk z melodyjnym metalem. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych w Polsce można było zauważyć duży wysyp tego typu bandów z kobietą na wokalu. Arshenic jednak wyrywa się trochę z tych standardowych gotyckich ram. Całkiem niezłe przygotowanie sceniczne, zgranie muzyków, charyzma wokalistki, nawet swojego rodzaju przebojowość i nośność niektórych kawałków zrobiły dobre wrażenie na słuchaczach. Pomimo różnicy stylistycznej gdańszczanie bardzo dobrze sprawdzili się jako rozgrzewacz przed gwiazdą wieczoru. Może niektóre momenty ich występu trochę przynudzały, ale ogólnie cały gig na plus. No i te rogi na głowie Oliwii…

Od piątkowego występu Percivala nie jestem o tyle fanem ich twórczości, co zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Nigdy nie widziałem ich na żywo, dlatego z tym większą ciekawością obejrzałem i wysłuchałem cały koncert.

Jest to ta kapela, która zdecydowanie lepiej wychodzi i brzmi na scenie, niż na płycie. Największe wrażenie zrobiła na mnie Christina i jej możliwości wokalne, mam na myśli growl. Żałuję tylko, że nie miałem możliwości zobaczenia ich w pełnym składzie. Niestety Asia – basistka i jedna z wokalistek niedawno miała wypadek i wylądowała w szpitalu. Tym bardziej szacunek należy się reszcie zespołu, że nie zrezygnowali z zabookowanych koncertów i dali z siebie wszystko, bez współudziału koleżanki.

Podczas występu wytworzyła się bardzo luźna, sielankowa atmosfera. Gitarzysta Mikołaj zapowiadał kolejne utwory i żartował często z publicznością, (dowcipy o Wejherowie zawsze na czasie). Zabrzmieli dosyć mocno jak na kapelę folkową, biorąc pod uwagę, że grają tylko na jedną gitarę. Poleciały znane i lubiane numery, do których były zrobione teledyski, jak np. „Pani pana” czy „Satanismus” odegrany i odśpiewany z gościnnym udziałem członków Arshenic. Zabrzmiały kawałki zarówno z „Reakcji pogańskiej”, jak i z ostatniej płyty. Pod koniec kilka niespodzianek w postaci coverów Motorhead – „Sacrifice”, Pantera – „Walk” i Bracia Figot Fagot, to ostatnie nie wiem po co, no ale ok.

Reasumując – bardzo dobry występ Percivala, chociaż nie mam porównania, bo widziałem ich pierwszy raz. Nie zostaje mi nic innego jak przy najbliższej okazji zobaczyć ich ponownie. Bardzo dobrze brzmiące instrumenty, nawet wiolonczelę Kasi było wyraźnie słychać, zadowalająca frekwencja. Dobre folk-pogańskie gitarowe łubu-dubu. Oby się za bardzo nie skomercjalizowali.

percival schuttenbach