Czwarta edycja The True Blasphemy Night Act ponownie odbyła się w gdańskiej Protokulturze. Tym razem impreza miała zdecydowanie deathowy klimat.
Nie będę się znowu rozpisywał odnośnie frekwencji. Kto bywa w Protokulturze na metalowych koncertach, ten wie o co chodzi. Może zbyt mała, może wystarczająca, może dlatego, że mamy wakacje i ludzie w rozjazdach. Nie wiem, nie ważne. Ważne, że koncert doszedł do skutku, a zespoły zrobiły na scenie to, co do nich należało.
Na pierwszy ogień poszedł kwidzyński Carnes. Miałem okazję widzieć ich już kilkakrotnie. Według mnie death metal dzieli się na dobry, czyli ten, który powstał na przełomie lat 80/90 oraz zły, czyli nowoczesny, techniczny, brzmieniowo wygłaskany, bez polotu i klimatu. Carnes zdecydowanie kultywuje tę pierwsza opcję, podkreślają to grając na koncertach cover klasycznej hordy Necrophagia.
Następne kapele prezentowały moim zdaniem dosyć wyrównany poziom. Słupski Aggressor i Tehace z Wejherowa to solidne deathowe maszyny. Miłym zaskoczeniem był też koncert Struggle Against. Jednak najlepszym występem tego wieczoru w moim odczuciu był debiut trójmiejskiego Riese. Chłopaki nie wypadli sroce spod ogona, gdyż zasilali kiedyś skład blackowej formacji Deadthorn. Sproket i spółka zapodali taki metal śmierci, jakiego długo nie słyszałem na pomorzu. Wyraźnie słyszalna stara szwedzka szkoła death metalu plus Bolt Thrower`owy wymiot w umiarkowanych tempach. Niski, mocny growl frontmana idealnie wpasowuje się w stylistykę. Z niecierpliwością oczekuję na pierwsze wydawnictwo, a wiem, że panowie coś nagranego już mają w zanadrzu.
Jako gwiazda wieczoru wystąpił pochodzący z Chicago Relentless prezentując heavy – doom metal. Niestety ze względu na bardzo późną porę nie było mi dane zobaczyć tego koncertu. Zespół grał ponoć do prawie pustej sali.
Życzę organizatorom tej cyklicznej imprezy sukcesu przy kolejnych edycjach, jeszcze lepszych metalowych bandów, ale wydaje mi się panowie, że czas zmienić lokal.
