Po ostatnim koncercie Ulver w klubie B90 w lutym 2014 roku, było słychać sporo głosów zawodu – że zespół skupił się na eksperymentach, za bardzo improwizował i brał regularny materiał jako formę do dalszych wycieczek, że wokalista więcej się naczytał z kartki niż naśpiewał. Ja akurat nie podzielałem tych opinii, bo przed pójściem na koncert poczytałem trochę o tej trasie i wiedziałem czego dokładnie się można po nich w tym dniu spodziewać. Ulver zawsze był zespołem nietuzinkowym i takie są też ich koncerty, chociaż rozumiem, że nie każdemu może to odpowiadać.
Tym razem Norwegowie przyjechali z materiałem ze swoich dwóch ostatnich wydawnictw – niezwykle udanego albumu studyjnego „The Assassination of Julius Caesar” oraz wydanej niedawno epki „Sic Transit Gloria Mundi”. Bezpośrednio przed wejściem całej grupy na scenę, swoje 20 minut miał Stian Westerhus, gitarzysta Ulver. Zaprezentował się on z dwóch stron – lirycznej i spokojnej oraz bardziej noisowej, pełnej mocy. Tylko on i jego gitara pełna efektów. Było to ciekawe wprowadzenie do właściwej części koncertu, wymagające jednak uwagi i wyciszenia.
Od samego początku Ulver postawił na potężne i selektywne brzmienie oraz hipnotyzujące efekty świetlne. Zespół zaprezentował wyjątkowe widowisko, w którym liczyło się światło i dźwięk, a nie grający ludzie. Sami muzycy byli schowani w cieniu, także główny mózg zespołu i wokalista Kristoffer „Garm” Rygg. Scena i przestrzeń przed nią rozbłyskały całą paletą laserowych wariacji, a na ekranie z tyłu wyświetlane były laserowe wizualizacje. Sprawiało to naprawdę niesamowite wrażenie i muszę przyznać, że pod względem wizualnym był to jeden z moich najlepszych koncertów w życiu, ciężko było oderwać wzrok od tego co tam się działo. Od strony muzycznej grupa zaprezentowała precyzyjne ciosy przeszywające całe ciało. Jak na ten zespół przystało, nie zabrakło też nieoczekiwanych zwrotów, płynięcia z muzyką i rozwinięcia materiału znanego z nagrań. Oczywiście w porównaniu z poprzednią wizytą zespołu, nie było aż takich odjazdów. Ulver zagrał w całości dwa ostatnie wydawnictwa i żadnych innych utworów na dokładkę. Oczywiście nikt się pewnie nie spodziewał ich najstarszych rzeczy, ale niektórym mogło brakować czegoś z „Perdition City” i nowszych płyt. Jednak ci, którym się spodobało ostatnie wcielenie grupy, jak i nowi fani Norwegów, z pewnością byli zadowoleni z takiego przebiegu koncertu.
Setlista:
1. Nemoralia
2. Southern Gothic
3. 1969
4. So Falls the World
5. Rolling Stone
6. Echo Chamber (Room of Tears)
7. Transverberation
8. Angelus Novus
9. Bring Out Your Dead
10. Coming Home
11. The Power of Love (Frankie Goes to Hollywood cover)