State Urge (Gdynia, Atlantic 01-02-2015)

Śledzenie ulubionych zespołów to przeżycie. Czekasz na ich płyty, chcesz poczuć się zaskoczony i wreszcie pójść na kolejny koncert, żeby znów ich usłyszeć i zobaczyć na żywo. Gdybym miał wymienić jeden trójmiejski zespół, który pasowałby do takiego opisu, bez chwili zwątpienia wskazałbym gdyński State Urge. W niedzielę w klubie Atlantic, można było skonfrontować swoje wrażenia odnośnie ich najnowszego, drugiego albumu…

Kwadrans po godzinie 20 rozbrzmiały pierwsze dźwięki w postaci otwierającego także najnowszy krążek, „Confrontations”, a następnie po krótkim przywitaniu się z zebraną publicznością rozbrzmiały kolejne numery z tego bardzo ciekawego albumu. Pomiędzy nimi nie zabrakło także kilku wędrówek w przeszłość zespołu, a mianowicie serii utworów znanych z wcześniejszych wydawnictw, takich jak „Preface”, „Time Rush”, „Illusion” czy „All I Need” z debiutanckiego „White Rock Experience”. Przepięknie połączyły się one z nowym materiałem, nawet jeśli słychać było że trochę się różnią między sobą sposobem podejścia. To właśnie najnowsze numery wypadały najciekawiej, najmocniej i najintensywniej, choć nie ulega wątpliwości, że wcześniejsze wciąż są bardzo dobrymi kompozycjami, które w nowym brzmieniu dużo zyskały. Nie zabrakło także licznych zabaw kompozycjami i popisów chłopaków ze State Urge, jak również kilku coverów. Pośród nich znalazły się „Halucynacje” Republiki (w jeszcze ciekawszej wersji niż ta, którą można znaleźć na singlu „Before the Dawn”) oraz zagrany na bis żywiołowy „New Born” z repertuaru Muse.

Półtoragodzinny koncert State Urge był też bardzo dobrze nagłośniony, bodaj najlepiej ze wszystkich występów tego zespołu, które miałem okazje widzieć, co szczególnie było słychać w szybszych fragmentach czy rozbudowanych instrumentalnych partiach, które miejscami różniły się od tych znanych z płyty. Ogromne brawa należą się też za oprawę świetlną, która niesamowicie współgrała z muzyką chłopaków i była jej częścią, a nie losowo dobieranym elementem. Przy niektórych utworach, jak choćby przy „Illusion” w mroku pojawiały się pojedyncze promienie, które potem rozpadały się pink floydowym pryzmatem na kilka barwnych wersji. Dzięki nim to nie był tylko koncert, ale spektakl, do którego chłopaki przygotowywali się długo i wreszcie uzyskali najprawdopodobniej wymarzony efekt, a z całą pewnością jeden z najbardziej udanych w swojej dotychczasowej karierze.

Na sam koniec, wieńcząc koncert buchnął ogień. Tak naprawdę nieśmiało wystrzeliło klika iskier, ale cel i tak został osiągnięty. State Urge to grupa, która konsekwentnie buduje swoją historię, rozwija się i poszukuje. Podczas tego pięknego występu wyraźnie było widać, że w pełni nabrali wiatru w żagle i teraz popłyną na nich znacznie dalej niż kiedykolwiek wcześniej. Wypełniona w całości powierzchnia klubu Atlantic dowodziła zaś, że State Urge ma dużą rzeszę wielbicieli niezależnie od wieku i życzę z całego serca, by ta grupa ludzi wciąż rosła, bo w pełni na to zasługują.

state urge gdynia atlantic 2015