The Damned z Apteką na supporcie oraz Buzzcocks to kolejne ogłoszone zagraniczne zespoły, które zagrają jesienią w nowym klubie B90 na terenie Stoczni Gdańskiej. Bilety na oba wydarzenia kosztują 55 zł w przedsprzedaży (dostępne tickets.soundrive.pl) oraz 65 zł w dniu koncertu.
21.09.2013 The Damned, Apteka, 55/65 zł
19.10.2013 Buzzcocks, 55/65 zł
The Damned
Minęło 35 lat, a niesłabnąca fala chętnych zobaczenia the Damned na żywo jest ciągle porównywalna z wirującą energią uwolnioną dawno temu w jakiejś zapomnianej budzie, pełnej spoconych młodych ludzi. Kiedy w 1974 roku Ray Burns i Chris Millar spotkali się, pracując na zapleczu Croydon Fairfield Hall, z pewnością nie myśleli o bogatej dyskografii i niezliczonych, wspaniałych koncertach, łączących czystą rockową energię, wspaniałe sceniczne wyczucie i specyficzne poczucie humoru. Burns i Millar, w późniejszy latach bardziej znani jako Captain Sensible (gitarzysta / wokalista) i szaleńczy perkusista, Rat Scabies, pozostawali w kontakcie, jednocześnie próbując zaistnieć na nudnej londyńskiej scenie muzycznej połowy lat 70. Sytuacja nieco zmieniła się, kiedy Scabies trafił na jakiś czas do London SS – punkowej grupy o bardzo ruchomym składzie, przez który przewinęli się prawie wszyscy znani muzycy punkowi. Tam spotkał gitarzystę, Briana Jamesa, jednocześnie uczestnicząc w projekcie nadzorowanym przez Malcolma McLarena. Scabies, obsesyjnie słuchający New York Dolls i Alice`a Coopera, sam próbował stworzyć kapelę – wtedy też trafił na śpiewaka, Dave`a Vaniana. Ten ostatni, pracując jako grabarz, zasłynął śpiewając „I Love the Dead” i „Dead Babies”. Jednak bez względu na środowisko, z którego się wywodził, Vanian okazał się świetnym frontmanem. Po tym, jak Scabies skontaktował Sensible z Jamesem i Vanianem, można powiedzieć, że narodziło się the Damned. Sensible zaczął grać na basie, a James na gitarze, pisząc jednocześnie teksty. Chociaż to Sex Pistols stała się najbardziej znaną z londyńskich grup punkowych, to właśnie the Damned wydała w 1976 roku pierwszy punkowy singiel – „New Rose”, i w 1977 pierwszy punkowy album „Damned, Damned, Damned”. Obie płyty, wyprodukowane przez Nicka Lowe`a, stanowiły prawdziwą eksplozję czystej energii, która mogła czasem sprawiać wrażenie prymitywnej, ale nigdy nudnej. Grupa, suportująca Sex Pistols podczas ich brytyjskiego tournee, została wyrzucona z tej trasy po zaledwie jednym wspólnym występie. The Damned powetowali to sobie, występując jako suport T.Rex na ich ostatniej trasie koncertowej. Chwilę później, muzycy znowu zagrali wszystkim na nosach, wyjeżdżając, jako pierwsza brytyjska kapela punkowa na tournee po Stanach Zjednoczonych.
Apteka
Apteka to jeden z najważniejszych polskich zespołu nurtu rockowo alternatywnego. Sposób gry, przestrzenne brzmienie, celne teksty sprawiły że zespół na stałe zagościł na liście najpopularniejszych i najbardziej szanowanych grup na rodzimej scenie. W 2013 roku Apteka świętować będzie 30to lecie działalności scenicznej. W tym czasie zagrała setki koncertów w klubach oraz na festiwalach. Wystąpiła jako headliner na największych polskich festiwalach Open Air, Przystanek Woodstock, Off Festival i wielu innych. Odbyła trasę Apteka Witkacy Express odwiedzając Chorwację, Wielką Brytanię oraz Rosję. W latach osiemdziesiątych zagrała tez trzymiesięczną trasę po Rosji, Syberii, Kaukazie.
Ma na koncie 8 płyt, z których większość przeszła do kanonu polskiej muzyki rockowej.
Buzzcocks
Bardzo niewiele ciągle grających kapel naprawdę zasługuje na przymiotnik „legendarny”. Buzzcocks to właśnie jedna z tych nielicznych. Ich osiągnięcia przyprawiają o zawrót głowy: jedna ze świętej trójcy brytyjskiego punka (razem z Sex Pistols i the Clash), pionierzy niezależnej sceny nagraniowej, prawdziwe gwiazdy wymieniane, jako źródło inspiracji, przez tak różne zespoły jak REM, Nirvana i Green Day. Osiem studyjnych albumów, ponad 20 singli i EPek, masa różnych kompilacji, liczne covery grane przez inne grupy, oraz piosenki wykorzystywane na filmowych ścieżkach dźwiękowych i w reklamach stawiają Buzzcocks na samym czele brytyjskich artystów. Nagroda magazynu Mojo przyznana w 2006 roku jest jedną z wielu, jakie zespół otrzymał za swoją twórczość.
Od ponad 30 lat Buzzcocks zachwyca publiczność. Nazywani „Beatlesami punka” tworzą muzykę, stanowiącą melanż wysokooktanowych gitar, basu, energetycznej perkusji i rozdzierających serce wyznań o zdobytej, lub utraconej miłości, rozczarowaniu współczesnym światem. W ten sposób powstała wyjątkowa antologia niezapomnianej i nieśmiertelnej muzyki, którą z niesłabnącą pasją i energią prezentują muzycy kolejnym pokoleniom fanów na całym świecie.
Zespołowi udało się nawiązać wyjątkową relację z publicznością, która na całym świecie wyraża swój podziw i uwielbienie dla muzyków. Artyści są nie tylko wierni swoim starym ideałom, ale też otwarci na nowe idee – konsekwencja ich własnej bezkompromisowej i indywidualistycznej postawy.
Przez lata, całe generacje muzyków starały się naśladować Buzzcocks i tworzyć własne aranżacje ich utworów. Większość z nich nie szczędzi podziękowań gigantom, od których wszystko się zaczęło. Wszyscy, na których robi wrażenie ostatnia fala punkowych kapel, powinni spędzić wieczór, słuchając prawdziwej perełki – antologii singli Buzzcocks „Singles Going Steady” – jednej z ich najlepiej sprzedających się płyt. Ta kompilacja, zawierająca wiele hitów, goszczących na szczycie brytyjskiej listy przebojów, to klasyk pod każdym względem. Wspaniała kolekcja pełna takich szlagierów, jak „Orgasm Addict”, „What Do I Get”, majestatyczny „Harmony In My Head” , i oczywiście ich wizytówka „Ever Fallen In Love With Someone (You Shouldn`t`ve Fallen In Love With)”. Utwory te były coverowane przez dziesiątki zespołów, prezentujących najróżniejsze gatunki muzyczne. Można je uznać za swego rodzaju testament, pokazujący nie tyle kawałek historii punk rocka, co kunszt pisania piosenek.
Buzzcocks można uznać za prawdziwych ojców chrzestnych pop-punka, przy czym należy dodać, że sami stanowią wspaniały, godny naśladowania archetyp tego gatunku. Artyści stworzyli zespół ze świetną przeszłością, do którego też należy teraźniejszość i przyszłość. Gorącego punkowego lata w 1976 roku członkowie zespołu z pewnością nie sądzili, że będzie im pisane tworzyć historię. Jak mówił Pete Shelley: „patrząc teraz wstecz na to, co się działo, to trochę jak echo po wielkim wybuchu. Patrzysz na ludzi, kulturę; tak wiele rzeczy wyglądałoby zupełnie inaczej, gdyby nie było punk rocka. To nieco dziwne, i przypomina raczej opowieść science fiction. Jednak wtedy dla nas to wszystko działo się naturalnie.”
Zespół ciągle jest na chodzie, i to lepszym, niż wiele innych kapel. Czasem jest tak, że archetyp jest po prostu najlepszy. Buzzcocks – numer 1 w ludzkich sercach. Ikona, supergwiazda, legenda.