Empire niczym wybuchająca petarda pojawili się z hukiem pięć lat temu na scenach trójmiejskich klubów i z miejsca zdobyli moje serce. Wpadły mi w ucho ich nowoczesne, ale nawiązujące do klasyki ciężkiego grania riffy, zgrabne solówki, bardzo dobre brzmienie i zgranie muzyków. Do tego wyróżniali się charakterystycznym damskim wokalem łączącym growl ze śpiewanymi czysto melodiami. Zanim wydali debiutancki album „Modern Bondage”, udało im się wydać EP-kę „Endless Fight” i wystąpić z powodzeniem w programie Must Be The Music.
Album zaczyna się tytułowym utworem „Modern Bondage”, który atakuje bezlitośnie od pierwszych sekund riffem w stylu Disturbed spotyka Meshuggah. Co ważne, zespół w studiu nie utracił mocy znanej z koncertów i wszystko chodzi aż miło. Od samego początku wiadomo, że lekko nie będzie, ale oprócz dawki mocnego grania w pierwszym utworze nie brak też melodyjnych fragmentów i… akustycznej końcówki.
O inspiracjach Empire można by pisać długo, słychać je wyraźnie w każdym utworze, ale nie ma to większego znaczenia. Nie oni pierwsi czerpią garściami z bogactwa zagranej wcześniej muzyki, popatrzcie chociażby na Avenged Sevenfold. Szkoda czasu na wyliczankę, jakby dać kartkę i długopis kilku osobom to by wyszła lista 30 różnych zespołów. Empire zebrali do pieca ciekawe składniki i wyszedł z tego kawał dobrego wypieku, który nie odbija się czkawką. Niestrawności też nie powoduje, wchodzi gładko jak babciny jabłecznik.
Każdy utwór to zastrzyk energii, który pomimo ciężkich riffów wchodzi lekko i pełen jest melodii. Aż chce się żyć, a przede wszystkim zrobić głośniej. Nie da się słuchać tej płyty spokojnie, noga sama tupie, a ciało zaczyna się gibać. Ciężko tutaj wyróżniać poszczególne fragmenty, każda piosenka ma w sobie przebojowy potencjał. Godzina z „Modern Bondage” mija naprawdę szybko, nudą nie wieje, w każdym numerze dzieje się sporo ciekawych rzeczy.
Oprócz autorskiego materiału na „Modern Bondage” trafił też cover „No More Tears” z repertuaru Ozzy’ego Osbourne’a. Wersja jest jak najbardziej znośna, czuć w niej styl Empire, jednak na kolana nie powala i Książę Ciemności może spać spokojnie. Chcieli, to nagrali, ale wolę ich jednak w autorskim repertuarze.
„Modern Bondage” to płyta pełna świeżego spojrzenia na ciężkie granie pomimo słyszanych już gdzieś wcześniej patentów. W kategoriach melodyjnego metalu to bardzo udany debiut, zarówno kompozycyjnie, jak i brzmieniowo. Brawa dla panów z Sounds Great Promotion za kręcenie gałami, o to właśnie chodziło. Na zachodzie takie kapele jak Empire radzą sobie dobrze, więc czemu akurat im nie miałoby się udać? Życzę im wytrwałości i szczęścia, bo mają wszelkie predyspozycje by narobić zamieszania.
skład:
Marion Jamickson – wokal
Piotr Rogowski – gitara
Maciej Siara Sieczak – gitara
Rafał Klex Stępniewski – gitara basowa
Stanisław Stępień – perkusja
1. Modern Bondage
2. Eye For An Eye
3. Voice Of The Young
4. Welcome To Hell
5. Public Welfare Programe
6. Better Than Others
7. No More Tears (Ozzy Osbourne)
8. Toxic Witch
9. Paranoid
10. Endless Fight
11. I Wanna…