Muszę się przyznać, że spodziewałem się czegoś gorszego po tej EP-ce. Na samą myśl „młody zespół black metalowy” nasuwa mi się skojarzenie z kiepską produkcją, nudnym i oklepanym na wszystkie możliwe sposoby materiałem oraz umiejętnościami muzyków rodem z punk rocka. „Ars Sathanae” Iubaris sprawiło mi jednak naprawdę miłą niespodziankę.
Co prawda niczego odkrywczego panowie nie pokazali, ale poukładali te klocki na przyzwoitym i interesującym poziomie. Starają się kombinować, a nie naśladować, jednocześnie całość ciężko jednoznacznie sklasyfikować. Mamy tu elementy black, death, a nawet doom metalu. Pierwsze dwa utwory to szybka jazda, ale już dwa zamykające są bardziej walcowate i klimatyczne. Nie liczę tu ostatniego, ambientowego kawałka, który jednak lepiej by się sprawdził jako intro niż outro.
Co ważne, produkcja EP-ki stoi na wysokim poziomie. W porównaniu z wieloma tego typu zespołami, Iubaris nie stawiają na garaż i brzmienie niczym ze starego magnetofonu typu „kasprzak”. Jest całkiem soczyście, gitary wiercą uszy jak należy, ale przede wszystkim jest klarownie i przestrzennie. Wszystkie instrumenty dobrze słychać, nie trzeba się zastanawiać czy dany muzyk nie potrafi grać czy schował mikrofon w kiblu. Co prawda trochę kłuje w uszy plastikowa perkusja, ale dodaje to przynajmniej odhumanizowanego klimatu. Z pewnością nie jest to typowa black metalowa produkcja, Iubaris starają się kroczyć bardziej drogą wytyczoną przez Behemoth niż Burzum.
Póki co nie można mówić o przełomie, dzięki „Ars Sathanae” panowie z Iubaris świata ani Kaszub nie zawojują, jednak z pewnością kroczą dobrą drogą. Najtrudniejsze jeszcze przed nimi, bo wielu było takich co dobrze rokowali, ale nikt nie wie co się potem z nimi stało.
ocena: 6/10
skład:
Antares – wokali, gitara
Erthun – gitara
Vulpus – gitara basowa
Kabuka – perkusja
01. Antigod
02. Rising Flame
03. The Journey
04. Rebirth
05. Ars Sathanae