Michał Miegoń to niezwykle płodny gdyński artysta, muzyk, producent i realizator dźwięku, który ciągle szuka nowych form ekspresji, którego wyobraźnia muzyczna nie ma jakichkolwiek granic. O ile w Kiev Office czy The Shipyard jest częścią kolektywu i siłą rzeczy nie może za bardzo odjechać od charakterystycznej stylistyki zespołów, to już w przypadku solowej działalności puszcza wodze fantazji. Płyta „Plastic Chants” opiera się na improwizowanych noisach i ambientowych wstawkach, i co ciekawe za instrumentarium robi tu preparowana, zabawkowa gitara oraz własnoręcznie zbudowana maszyna perkusyjna. Jak zapewnia twórca materiału, album jest „przewodnikiem audio po zapomnianej już, hezychastycznej metodzie uzdrawiania człowieka wywodzącej się z mistycznego nurtu bizantyjskiego”. Nie wiem o co chodzi, nie znam się na uzdrawianiu, ani tym bardziej na mistycznych nurtach bizantyjskich, ale skoro autor to właśnie miał na myśli, to nie będę z nim polemizował i udawał mądrzejszego niż bym chciał być. Nie znam się, to się nie wypowiem. Czy zatem warto sięgnąć po „Plastic Chants” Michała Miegonia? Jeśli naprawdę lubisz nieoczywiste, „chore”, eksperymentalne dźwięki albo chcesz zabłysnąć w towarzystwie znajomością hipsterskich płyt, o których nie wie nikt oprócz twórcy i jego znajomych – to bierz w ciemno. Specyficzna muzyka rządzi się swoimi prawami, a jeśli preferujesz piosenki albo bardziej tradycyjne formy muzyczne, to szkoda będzie na marnowanie twojego zapewne niezwykle cennego czasu.
skład:
Michał Miegoń – wszystkie instrumenty
1. Gastrimagia
2. Porneia
3. Filargyria
4. Lype
5. Orge
6. Acedia
7. Kenodoxia
8. Hiperfania