Debiutancki album grupy Psychollywood przenosi nas znad Zatoki Gdańskiej w pustynne rejony słonecznej Kalifornii. Słuchając krążka ma się ochotę nałożyć kapelusz, ciemne okulary i ruszyć przed siebie pustą drogą w chlejącym tony paliwa Cadillacu wersji cabrio.
Płyta „Psychollywood” czerpie garściami z dorobku amerykańskiego rocka i stoneru. Jednak brak oryginalności nie jest tutaj w żadnym wypadku wadą. Siłą tego grania jest przede wszystkim postawienie na żywioł. Muzyka Psychollywood dodaje energii, rwie do przodu, nie zawiera niepotrzebnego kombinowania. Nie od dziś wiadomo, że oszczędniej często znaczy lepiej. Na całe szczęście zespół nie gra cały czas na jedno kopyto. Potrafią również pójść w stronę bluesa („Revelations”), wypełnić tło ciekawą solówką („Painted On My Skin”) czy postawić na ciężki riff („Quantus Earthquake”). Panowie dają też chwilę odpocząć od rock and rolla. Piosenka „Gone” to ballada w stylu country, z gitarą akustyczną i harmonijką. Znakomite wyciszenie na koniec płyty. Nie rozumiem czemu po tym numerze dorzucili jeszcze „Exile Waltz”. Walcowaty dosłownie i w przenośni utwór nie do końca tu pasuje. Nie chodzi mi bynajmniej o to, że jest słaby, ale sprawia wrażenia dołożonego na siłę.
„Psychollywood” to bardzo udany debiut. Słucha się go przyjemnie, brzmi jak należy, więc czego chcieć więcej? Przydałoby się trochę więcej własnego stylu, ale to w końcu dopiero pierwszy wydany przez zespół materiał. Słuchając krążka nasuwa się przede wszystkim jedna myśl – rock rock and roll nigdy nie umrze. W końcu o to w takim graniu powinno chodzić.
ocena: 7/10
skład:
Dawid Zwolan – wokal
Michał Wójcik – gitara, wokal
Marcin Krzyżański – gitara
Dominik Koziura – gitara basowa
Tomasz Wyrąbkiewicz – perkusja
01. Accelerated Dreams
02. The Desert (Sublime)
03. Twilight Geisha
04. Painted On My Skin
05. Before
06. Quantus Earthquake
07. Black Fly
08. Delovely Hypnotized
09. Revelations
10. Borderline
11. Gone
12. Exile Waltz