Lubię tego typu zaskoczenia. Kiedy odpalam nową płytę znanego mi zespołu i wydaje mi się, że wiem dokładnie czego się spodziewać, a tu okazuje się, że nie do końca odpowiada to mojemu pierwotnemu wyobrażeniu. Do tego zaskoczenie jest na tyle pozytywne, że jestem tylko w stanie z uznaniem pokiwać głową. Takie właśnie odczucia towarzyszyły mi podczas pierwszego przesłuchania trzeciego wydawnictwa Sautrus zatytułowanego „Anthony Hill”.
Ta trójmiejska grupa zakorzeniona jest w stonerze i kojarzona jest właśnie z tą, całkiem silną w naszym kraju sceną. Jednak co mnie cieszy, panowie postanowili pójść o krok dalej, rozwinąć skrzydła i przy zachowaniu szacunku do dźwięków, które ich zrodziły, przekształcili znane już klimaty na własną modłę dając ponieść się emocjom na zupełnie inny poziom doznań muzycznych. Niektórym zespołom zajmuje sporo więcej lat i płyt, zanim stworzą coś wyjątkowego, zdarzają się też przypadki kapel, które już do końca nie są w stanie się wybić ponad przeciętność. W przypadku Sautrus mamy wypadkową naprawdę zróżnicowanej muzyki. Klimaty sabbathowe i bluesowe oczywiście są tu najważniejsze, są fundamentem tej stylistyki. Na „Anthony Hill” słychać inspiracje grupą Tool (chociażby w otwierającym „The Way” czy „Synopticon”), zresztą okładka też wydaje się znajoma i kojarzy z wkładką do „Aenimy”. Z kolei najdłuższy na płycie „Shotgun” ma w sobie coś z klimatu Pink Floyd. Na nowej płycie Sautrus flirtuje też z akustycznym graniem. „Cats On The Fence” oraz „When The War Is Over” pokazują, że grupa również bez przesteru radzi sobie doskonale, tutaj też wokalista Weno Winter błyszczy na całego.
„Anthony Hill” to wysoko postawiona poprzeczka zarówno dla samego Sautrus jak i stonera. Nic dziwnego, że grupa wydaje swoje płyty w zagranicznej wytwórni i powoli podbija Europe, bo to produkcja, którą z powodzeniem można się pochwalić poza granicami kraju i obroni się tam bez żadnego problemu. Sautrus pokazał swoim albumem, że stoner wcale nie jest przewidywalną muzyką zjadającą własny ogon, tylko na tych fundamentach można stworzyć coś wyjątkowego. Jak dla mnie „Anthony Hill” to jedna z najlepszych płyt tego roku.
skład:
Weno Winter – wokal
Michał Nowak – gitara
Michał Młyniec – gitara basowa
Piotr „Ochota” Ochociński – perkusja
1. The Way
2. Good Mourning
3. The Fungus
4. Cats On The Fence
5. Synopticon
6. Shotgun
7. When The War Is Over