Pochodząca z Meksyku Brujeria została założona w 1989 roku przez muzyków Faith No More i Fear Factory. Ten kontrowersyjny w swojej wymowie zespół nigdy nie troszczył się jakoś wyjątkowo o promocję swojej muzyki. Przez jego szeregi przewinęło się wiele osobistości z różnych stylistyk, m.in. Shane Embury z Napalm Death czy Nicholas Barker z Cradle Od Filth. Brujeria nie odwiedza zbyt często naszego kraju, więc ich występ w gdańskim B90 był nie lada gratką dla fanów tej death/grindowej formacji. Jako support wystąpiło niemieckie Drill Star Autopsy oraz nasz rodzimy Death Crusade.
Ze względu na przygotowania do koncertu Combichrist, który miał miejsce dzień później na dużej scenie klubu, środkowy gig odbył się na małej scenie. Okazało się to plusem dla wydarzenia, gdyż niewielka ilość słuchaczy (około 200), idealnie wypełniła przestrzeń pod Soundrive Stage, co zagęściło klimat.
Jako pierwszy na scenie pojawił się gdański Death Crusade. Ta d-beat/crustpunkowa załoga dała naprawdę bardzo energetyczną sztukę. Jako rozgrzewacz sprawdzili się znakomicie. Proste riffy, szybkie punkowe rytmy i rozwrzeszczany wokal Kalki powodował szybsze bicie serca. Wybór tego zespołu na ten wieczór to był strzał w dziesiątkę, czego niestety nie można było powiedzieć o następnej ekipie.
Niemiecki Drill Star Autopsy zaprezentował trochę przynudnawą mieszaninę deathcore’a i zakręconych dźwięków. Rapowany wokal drażnił, a trochę zbyt skomplikowane struktury kawałków nie przyciągały uwagi zebranych przygotowanych jednak na prostszy przekaz. Ich set przeminął i wyszliśmy odetchnąć świeżym powietrzem przed występem gwiazdy wieczoru.
Pomieszczenie Soundrive Stage wypełniło się po brzegi, gdy na deski sceny wyszła Brujeria. Twarze członków zespołu tradycyjnie były zasłonięte chustami. Brakowało mi podczas ich występu pana Embury’ego na basie, no ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Większość zaprezentowanego materiału pochodziła z albumu „Raza Odiada”, ale poleciały też kultowe kawałki z innych płyt. Przy wykonywaniu jednego z utworów zespół machał groźnie maczetami. Od samego początku wokaliści mieli bardzo dobry kontakt z publiką. Wzajemne przerzucanie się gromkimi okrzykami wprowadziło swojski klimat. Brujeria dała energiczne i profesjonalne show. Jedyne co nam zostaje, to mieć nadzieję, iż odwiedzą ponownie nasz kraj w niedalekiej przyszłości. Sala była wypełniona zwolennikami bezkompromisowych i brutalnych dźwięków. Ten koncert nie był przeznaczony dla miłośników lekkiej i melodyjnej muzyki.
Brzmieniowo było bardzo dobrze, stopa wgniatała w ziemię, gitary hałasowały jak trzeba. Brujeria miała swojego akustyka, który wykorzystał potencjał sali. Kolejny dobry gig w B90.