Iron Maiden, Voodoo Six (Gdańsk, Ergo Arena 04-07-2013)

Który to już raz Iron Maiden gościli w Polsce? Palców u rąk nie starczy, w końcu pojawiają się u nas regularnie od blisko 30 lat. Tym razem Brytyjczycy przyjechali na dwa koncerty do Łodzi i Gdańska w ramach retrospektywnej trasy Maiden England Tour – wspominającą wydaną 25 lat temu płytę „Seventh Son Of A Seventh Son”. Chociaż w tym samym czasie w Gdyni odbywała się inna duża impreza w postaci Open’er Festival i koncertów Nicka Cave’a i Arctic Monkeys tego dnia, nie miało to jakiegokolwiek wpływu na frekwencję w Ergo Arenie. Większość biletów została wyprzedana miesiąc-dwa przed, zostały tylko pojedyncze miejsca po bokach hali.

Zanim jednak Iron Maiden zawładnęli sceną, publiczność rozgrzewała grupa Voodoo Six. Hard rockowcy z Londynu promowali wydany w tym roku album „Songs to Invade Countries to”. Chociaż starali się jak mogli, to Polski swoim graniem nie podbili. Taka jest niewdzięczna rola supportu, nawet w miarę pasującego do głównej gwiazdy. W mniejszym klubie na samodzielnym koncercie odbiór ich muzyki byłby zdecydowanie lepszy. Na samą myśl o ich graniu nasuwa się widok zatęchłej i zadymionej sali, a tak byli niczym przysłowiowe piąte koło u wozu – do szczęścia nikomu niepotrzebni.

Chwilę przed Iron Maiden z głośników poleciała piosenka UFO „Doctor Doctor” – dla fanów to znak, że za moment zespół wejdzie na scenę. Po krótkim intrze i niesamowitej wrzawie zaczęło się blisko dwugodzinne show. Zaczęli od „Moonchild”, które rozpoczyna także album „Seventh Son Of A Seventh Son”. Z płyty, która zawiera w sumie osiem piosenek zagrali jeszcze „Can I Play With Madness”, „The Clairvoyant”, „The Evil That Men Do” i tytułowy utwór.

Jak na retrospektywną trasę przystało, nowszych piosenek było jak na lekarstwo. I bardzo dobrze, w końcu z ostatnim albumem „The Final Frontier” zdążyli już przemierzyć cały świat. Te „najświeższe”, w tym tytułowy z płyty „Fear of The Dark”, miały ponad 20 lat. Jak na sztandarowy maidenowy hymn przystało, nie zabrakło śpiewania przez fanów wpadających w ucho gitarowych melodii. Ciarki na plecach murowane! W setliście nie zabrakło największych piosenek grupy, właściwie co utwór, to kolejny przebój. Z klasyków zabrakło jedynie „Hallowed Be Thy Name” – widocznie musiało im się znudzić granie tego na prawie każdym koncercie. W zamian za to zagrali rzadko prezentowany na żywo tytułowy utwór z albumu „Seventh Son Of A Seventh Son”, wyróżniający się klimatycznymi wstawkami, niecodziennymi jak na ten zespół.

Nieodłącznym elementem koncertów Iron Maiden jest także widowiskowe show. Nie zabrakło słupów ognia, wybuchów i zmieniającej się co piosenkę scenografii. Wokalista Bruce Dickinson jak zwykle biegał po wszystkich elementach scenografii, co chwilę zachęcał publiczność do zabawy słowami „Scream for me Gdańsk”. Podczas „The Trooper” wymachiwał brytyjską flagą, którą ostatecznie ku uciesze publiczności owinął w głowę gitarzysty. Jak na zawodowca przystało, ten potrafił grać dalej z zasłoniętymi oczami. Dickinsonowi wtórowała reszta muzyków, których pomimo ponad 50 lat na karku czas się nie ima. Na szczególną uwagę zasługuje mający polskie korzenie gitarzysta Janick Gers, który robił szpagaty i wymachiwał swoim instrumentem jak szalony.

Jednak chyba najbardziej rozpoznawalnym elementem maidenowego show jest obecność zespołowej maskotki, potwora Eddiego. Ulubieniec fanów pojawiał się za plecami muzyków w formie wielkich płacht albo kukieł ze świecącymi oczami. Podczas „Run To he Hills” wszedł nawet na scenę. Miał dobre trzy metry i na moje oko nie był to robot, więc chyba któryś z technicznych opanował sztukę chodzenia na szczudłach. Eddie to taka metalowa cepelia, ale ma swój urok i chyba nie ma osoby, która by nie traktowała go z przymrużeniem oka.

Jak na koncert metalowych dinozaurów przystało, była to impreza łącząca pokolenia. Wśród publiczności nie zabrakło ludzi pamiętających poprzedni występ Iron Maiden w Trójmieście w Hali Olivia w 1986 roku. Nie zabrakło też młodszej widowni, której pod koniec lat ’80 nie było jeszcze w nawet najśmielszych planach. Nie od dziś wiadomo, że taka muzyka nigdy nie rdzewieje i fascynują się nią kolejne pokolenia, a koncerty jak ten są tego doskonałym przykładem. Ergo Arena pękała w szwach i nawet jej niedostatki akustyczne nie zepsuły wielkiego rockowego święta. Oby Iron Maiden wrócili do Gdańska jak najszybciej, bo za kolejnych 27 lat pewnie będą już tylko historią.

iron maiden ergo arena golden circle

Setlista:
01. Moonchild
02. Can I Play with Madness
03. The Prisoner
04. 2 Minutes to Midnight
05. Afraid to Shoot Strangers
06. The Trooper
07. The Number of the Beast
08. Phantom of the Opera
09. Run to the Hills
10. Wasted Years
11. Seventh Son of a Seventh Son
12. The Clairvoyant
13. Fear of the Dark
14. Iron Maiden

15. Aces High
16. The Evil That Men Do
17. Running Free
iron maiden ergo arena