Muzykę zespołu Żywiołak, którego początki sięgają 2005 roku, określa się mianem folk, choć właściwsze wydają mi się nazwy heavy folk czy folk eksperymentalny. Grupę tę wymienia się zwykle jednym tchem z Percivalem (Schuttenbachem), jednak często, kiedy pytam znajomych o preferencje odnośnie do tych kapel, słyszę: Ta druga jest chyba popularniejsza, ale Żywiołak gra znacznie lepiej i ciekawiej.
W pełni zgadzam się z tą opinią. Muzyka, teksty, możliwości kompozytorskie i wykonawcze członków zespołu ‒ to wszystko sprawia, że Żywiołak spełnia swoją funkcję zarówno jako muzyka w pewnym sensie rozrywkowa (czy raczej: do rozrywki), ale i jako intelektualna ‒ warta uwagi literaturoznawców (fragmenty Mickiewicza, Leśmiana, oryginalne teksty ludowe, w tym zaklęcia) oraz muzykologów (charakterystyczna nuta burdonowa, ozdobniki w wokalach, ilustracyjność muzyczna, dialogowość itp.).
Na koncercie w Drizzly Grizzly również mieliśmy okazję się przekonać, jak bogata i różnorodna jest twórczość zespołu założonego przez Roberta Jaworskiego. Sam wokalista, ale i multiinstrumentalista, to nie tylko człowiek niezwykle utalentowany muzycznie i aktorsko. To też osoba skromna, obdarzona wielkim sercem i wrażliwością (a wspominam o tym, ponieważ mam wrażenie, że zbyt wielu frontmanów zapomina, jak ważny jest kontakt z publiką nie tylko w trakcie koncertu).
Spodziewać by się można, że zespół ponownie wybierze na swój występ klub Ucho, wybór padł jednak na Drizzly Gryzzly przy gdańskiej stoczni. Czy słusznie? Moim zdaniem niekoniecznie, ale o tym za chwilę…
W piątek trzynastego usłyszeliśmy 14 kawałków, w tym kilka z jeszcze niewydanej, choć zapowiadanej przez zespół płyty. Dowiedzieliśmy się też, że na dwóch krążkach znajdą się utwory nawiązujące do różnych polskich świąt oraz słowiańskich bóstw i obrzędów. Już po utworze „Dziady”, przywołującym sławetne fragmenty dzieła Mickiewicza o tym samym tytule, spodziewam się, że będzie to kolejny wybitny album.
Poza tym usłyszeliśmy takie hity, jak: „Psychoteka”, „Bóstwa”, „Wionek”, „Świdryga i Midryga”, „Epopeja wandalska”, „Morski król”, „Czarodzielnica” czy „Pieśń słoneczna”. Ta ostatnia to muzyczne opracowanie modlitwy przypisanej św. Franciszkowi. W wykonaniu Żywiołaka jest zaskakująco nietypowo, ale bardzo adekwatnie do tekstu umuzyczniona (łagodna harmonia, tzw. czyste interwały, ilustracyjność). Jest też przykładem na to, co również bardzo cenię w Żywiołaku ‒ czerpanie z wielu tradycji i brak jawnej krytyki (tak częstej w polskiej muzyce rockowo-metalowej) religii katolickiej (nie mam tu na myśli instytucji kościoła). Jednocześnie pojawił się kawałek „Grzybobranie”, mający już ponad 10 lat, a jakże (przerażająco) aktualny…
Wszystko to wykonane z tak charakterystyczną dla Żywiołaka energią. Silne wokale, ciekawe instrumentarium, motywy z melodii ludowych i tańców polskich, inspiracje muzyką współczesną (np. Rammsteinem) i piosenki zapowiadane przez każdego członka zespołu ‒ to kolejne zalety składające się na opinię publiki („Byłam na trzech koncertach, ale ten był najlepszy” ‒ powiedziała mi jedna z fanek).
Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to to, że koncert mógłby trwać dłużej (ale to mówią chyba nawet fani Kultu…). I tutaj też pora na kilka słów o samym lokalu… Zastanawiałam się, czemu bramy są otwarte już od 19:00, ale szybko okazało się, że trzeba sobie zająć miejsce dużo szybciej (i nie mówię tu o miejscach siedzących), niestety bez względu na to, czy przyszło się na sam koncert, czy też aby napisać z niego recenzję. Zabrakło mi możliwości zbliżenia się do zespołu, zerknięcia na instrumentarium i techniki gry.
Lokal jest dłuższy niż szerszy, z oryginalnym, nieco teatralnym, wystrojem wokół sceny. Szkoda tylko, że obok, w B90, trwał w tym czasie inny koncert, którego riffy przebijały przez ścianę. Na inflację natomiast zrzucam powód iście warszawskich cen napojów…
Jednym słowem: za nami kolejny wspaniały koncert zespołu, który nie tylko dostarcza rozrywki i napełnia publikę energią, ale także przekazuje ciekawe treści, a nawet edukuje. Żywiołak niesie burdonowego słowiańskiego, coraz chętniej przywoływanego przez Polaków, ducha, a wszystko w wielowarstwowym opakowaniu, serwowanym przez ludzi niezwykle zdolnych, ale i otwartych oraz skromnych.
Z niecierpliwością czekam na kolejny album oraz koncert. Do zobaczenia!