Moonspell, Dagoba (Gdańsk, B90 31-10-2015)

Halloween można spędzać na różne sposoby. Można zawracać ludziom głowy i chodzić od domu do domu wołając „cukierek albo psikus”, iść straszyć na imprezę klubową, zostać w domu i skulonym ze strachu w fotelu przy seansie jakiegoś horroru wlewać w siebie piwo i zajadać chrupki, ale można też pójść na koncert. Zwłaszcza taki jak ten w gdańskim B90, do którego ponownie zawitała grupa Moonspell

moonspell b90

Portugalczyków miały wspierać dwa zespoły: grecki Jaded Star, który w tym roku wydał swój debiutancki album oraz francuska Dagoba, która wróciła niedawno z szóstą studyjną płytą. Ten pierwszy niestety w Gdańsku się nie pojawił, ponieważ w drodze z warszawskiego koncertu zepsuł im się samochód. Kompletnie mi nieznany zespół miał wyraźnego pecha, a szkoda bo chętnie bym usłyszał ich na żywo. Pozostaje więc zapoznać się z materiałem płytowym i wypatrywać ich występu w niedalekiej przyszłości. Z lekkim poślizgiem, co w B90 to rzecz niezwykle rzadko spotykana, koncert zaczęła więc druga grupa wieczoru, a mianowicie wspomniana Dagoba. Francuzi zagrali nieco dłuższy, niż planowany set, który składał się zarówno z najnowszych utworów, jak i kawałków z płyt poprzednich. Na początku od natłoku dźwięków mogły puchnąć uszy, ale szybko zdołałem się przyzwyczaić. Z całą pewnością było głośniej i ciężej niż na płytach studyjnych, ale także z jeszcze większym pokładem mocy drzemiącym w i tak ostrych kawałkach. Na pewno tez był to udany występ, choć przyznam, że jednak wolę ich posłuchać w domowym zaciszu.

Inaczej jednak jest w przypadku Moonspell, który promował krążek „Extinct” . Tego zespołu doskonale słucha się zarówno w domu, jak i na żywo. Dominowały utwory z tego właśnie albumu, ale nie zabrakło też starszych numerów, a zwłaszcza z „Wolfheart”, które w tym roku obchodzi dwudziestą rocznicę wydania czy z płyty „Sin/Pecado”, jak również klasyków z płyt „Irreliogious” (choćby fenomenalny „Full Moon Madness” zagrany na zakończenie bisów) czy pojedynczych nowszych kompozycji poprzedzających album „Extinct” jak „Night Eternal” z płyty pod tym samym tytułem. Z najnowszego nie zabrakło znakomitego „Medusalem” czy „The Future Is Dark” i wielu równie udanych kompozycji . Jednak koncert Moonspella, to nie tylko znakomicie wykonana muzyka, ale także fantastyczna oprawa wizualna. Perkusję zdobiła ogromna czaszka kozła z wielgachnymi rogami, a co jakiś czas w górę strzelał dym, który kapitalnie budował ponurą, mroczną atmosferę. W formie był także Fernando Ribeiro, wokalista zespołu, który nie tylko miał znakomity kontakt z publicznością, ale także zachwycał swoją niesamowitą skalą głosu, płynnie przechodząc z gotyckiego, posępnego i demonicznego wokalu w growl. Jestem przekonany, że wszyscy, którzy widzieli Moonspella na żywo po raz pierwszy, jak również Ci, którzy przyszli ich posłuchać na żywo po raz kolejny w swoim życiu, na pewno wyszli zadowoleni.

Nie mam wątpliwości, że był to bardzo udany wieczór i jeden z najciekawszych koncertów tej jesieni. Dagoba, choć koncertowo niezbyt mi przypadli do gustu, zagrali bardzo mocno, ciężko i energetycznie. Nie jestem jednak do końca pewien czy pod względem stylistycznym pasowali do Portugalczyków. To samo bym też powiedział o wielkim nieobecnym, czyli grupie Jaded Star, która mam nadzieję następnym razem będzie miała więcej szczęścia. Moonspell z kolei udowodnił po raz kolejny, że w gotyckich brzmieniach nie ma sobie równych. Znakomicie też wpisał się w atmosferę halloweenowego wieczoru, który w tym roku poza klubami zdaje się zupełnie nie istniał. Nauczony doświadczeniem roku poprzedniego zaopatrzyłem się nawet w torebkę cukierków na wszelki wypadek, ale nie zostałem zaczepiony przez żadnego demona, wampira, wilkołaka, ani czarownicę.

fot. Agnieszka Parchem

Posted by rock3miasto.pl on 2 listopada 2015