Ampacity miało być jednorazowym projektem, który wystąpi podczas drugiej edycji Space Fest w Gdańsku i na tym zakończy działalność. Na szczęście tak się nie stało i członkowie grupy postanowili kontynuować dalej muzyczną drogę i nagrać płytę. Żeby zachować w studiu pierwotny, koncertowy charakter zespołu, debiutancki album „Encounter One” nagrali na żywo na tzw. setkę.
Płyta zawiera trzy rozbudowane utwory, które są niejako rozwinięciem pomysłów znanych z ostatniego utworu na EP-ce „Original Features” Broken Betty – kapeli, którą tworzyła większość muzyków Ampacity. O ile ich macierzysty zespół był oparty przede wszystkim na pustynnym stonerowym graniu, pod nowym szyldem to tylko jeden ze składników. W Ampacity nie o uwielbienie do kaktusów na ziemskim padole łez chodzi, ale bardziej o poszukiwanie ich odpowiedników na krańcu wszechświata.
Kosmiczno-stonerowe inspiracje Ampacity mogą wydawać się czymś niełatwym do pogodzenia, ale jednak tak nie jest. Pierwszy utwór na „Encounter One”, czyli „Ultima Hombre” jawi się jako naturalna kontynuacja ostatnich poszukiwań Broken Betty, która przygotowuje miłośników tej grupy do muzyki Ampacity. Momentami utwór brzmi niczym „Nothing In Return” nowoorleańskiej grupy Down zagrany nie w okolicach delty Missisipi, a na księżycu. Nie brak tutaj solidnych riffów, jak i spokojnych fragmentów. Galopady przechodzą wręcz w motywy rodem z Pink Floyd by ponownie dać się ponieść hard rockowemu szaleństwu. Z kolei kolejny utwór „Asimov’s Sideburns” snuje się leniwie, oparty jest na walcowatym tempie. Odnosi się wrażenie, że tak będzie do samego końca, ale na finał rozwija skrzydła sludge’owym wręcz łojeniem.
Ostatni utwór na „Encounter One”, czyli „Masters Of Earth” to aż 19 minut muzycznej podróży. Jego pierwsza część jest najbardziej piosenkowa z całości, wreszcie słyszymy wokal, który ubarwia klimat pustynnych riffów. Kończy się on przejściem w sprzężenia, z których wyłaniają się floydowskie, spokojne zagrywki z podniosłym, klawiszowym tłem. Ostatnia część kończąca się kosmicznym, noisowym outrem to znowu szybsze granie, którego nie powstydziliby się Hawkind.
Założenie połączenia stonera i space rocka na „Encounter One” udało się muzykom Ampacity spełnić tak jak należy. Okazuje się, że muzyka rodem z lat ’70 i ’90 się nie zestarzała i może żyć ze sobą w całkowitej symbiozie. Stare granie nie rdzewieje i dobrze, że w dalszym ciągu są zespoły, które pielęgnują rockową tradycję sprzed lat. Może dzięki Ampacity kilka osób sięgnie po Hawkind czy odkurzy płyty Pink Floyd z półki rodziców?
skład:
Jan Galbas – głos, gitara
Marek Kostecki – pianino elektryczne, organy, syntezatory
Wojciech Lacki – bas
Piotr Paciorkowski – gitara
Sebastian Sawicz – perkusja
1. Ultima Hombre
2. Asimov’s Sideburns
3. Masters Of Earth