Koncert Renaty Przemyk i jej akustycznego trio jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wywołał uśmiechy na twarzach publiczności i wpuścił do serc wiosnę. Wieczór w sopockiej Versalce upłynął pod znakiem klimatu bohemy i muzyki płynącej prosto z duszy.
Renata Przemyk podczas swojego występu prowadzi publiczność przez kolejne stacje swojej podróży. Sygnalizują to towarzyszące jej buty (raz zimowe kozaki, raz szpilki, a innym razem kwieciste czółenka) oraz mała walizeczka, z której wyciąga przeróżne skarby. Z właściwym sobie urokiem przeplata piosenki opowieściami.
Koncert w sopockiej Versalce był poświęcony poszukiwaniu wolności. I wolność tę muzyczna czarownica przywołała razem z nadmorskim wiatrem. „Sopot zawsze kojarzy mi się z latem, nieograniczoną przestrzenią i nadmorskim powietrzem. Powietrzem, które pachnie inaczej, wolnością właśnie” – mówiła.
Trzeba przyznać, że Przemyk to niezwykle zdolna instrumentalistka. Jakby od niechcenia, ale z gracją grała to na bębęnku, to na przeróżnych dzwoneczkach i przeszkadzajkach, a sporadycznie sięgała po gitarę albo miniaturowy akordeon.
W szczególny zachwyt wprowadziła jednak swoimi wokalnymi popisami. Ewidentnie, jest wokalistką o ciekaej barwie głosu i świetnie umie ją wykorzystać i się nią bawić. Show jednak podkradał jej znakomity gitarzysta, Maciej Mąka. Jego solówki, zarówno pod względem szybkości jak i techniki, to małe mistrzostwa. Dźwięki, jakie wydobywał z gitary akustycznej dowodziły jego kunsztu. Trio dopełnił Błażej Chochorowski, grający głównie na fretlessie. Gitara ta, z racji braku progów wymagała od niego pokazania dużo większych umiejętności niż zwykła gitara basowa.
Ze sceny popłynęły najbardziej znane piosenki Renaty Przemyk, jak „Blizna”, „Drzewo”, „Fado”, „Odjazd” czy „Jakby nie miało być”. Wisienką na torcie była końcowa „Kochana”, podczas której publiczność odważyła się wtórować wokalistce. Nie obyło się także bez bisu, na którym zespół zagrał, ku uciesze zebranych, sztandarowe „Babę zesłał Bóg”. Wszystkie piosenki zagrali w pięknych, akustycznych aranżacjach. Przemyk natomiast z kwiatami we włosach wcieliła się w rolę śpiewaczki fado, a swoim śpiewem musiała poruszyć największego nawet sceptyka.
Fani, którzy przyszli na koncert zdecydowanie nie mogli być zawiedzeni. Z każdej strony sali słychać było wyrazy uznania, a po koncercie komentowali, że występ bardzo im się podobał. Ktoś z publiczności podsumował: „Szkoda, że nie grają jej na co dzień w radiu. To dopiero jest piosenkarka, umie robić piękną muzykę, wspaniała artystka.” I niech te słowa będą najlepsza rekomendacją koncertu akustycznego trio Renaty Przemyk.