Devil’s Note – Last Cut

Trójmiejska ekipa Devil’s Note prezentująca deathmetalowe klimaty po mniejszych i większych sukcesach oraz ustabilizowaniu składu, wreszcie wypuszcza namacalny dowód swojego istnienia. Jak sami o sobie mówią – „gramy połączenie deathmetalowej brutalności z melodią. W tekstach poruszamy rzeczy, które nas wkurwiają, które są skazą społeczeństwa. To wszystko czyni naszą muzykę szybką i agresywną.”

Wypuszczona na początku grudnia 2014 r. EP-ka „Last Cut” jest kwintesencją tych słów. Jest szybka, agresywna i zawiera zaledwie 5 utworów, co w rezultacie czyni ją bardzo przyswajalną. Niespełna 20 minut konkretnego grania ani nie męczy ani nie pozostawia niedosytu.

Czego można spodziewać się po zawartości patrząc na okładkę? Zastanawiałem się czy jest to rada jak poradzić sobie z odbiorem tego jazgotu a może jest to przekaz dla odbiorcy mówiący, że ten materiał to nie rurka z kremem, to nie imieniny u cioci, tu się nie mówi dziękuję i wychodzi. Myślę że okładka mówi jasno – daliśmy z siebie wszystko a nawet więcej, zrobimy co będzie trzeba żeby osiągnąć zamierzony cel. Taka jest moja interpretacja po przesłuchaniu tego materiału.

Otwierające intro doskonale wprowadza w klimat płyty płynnie przechodząc w pierwszy numer „Mortal Sin”. Pierwsze co rzuca się w uszy to świetna perkusja, która zdecydowanie nie jest napierdzielanką naspidowanego bębniarza a raczej przykładem odpowiedniego człowieka na odpowiednim miejscu. Kolejny numer „My Fury” pomimo świetnej solówki jest moim zdaniem trochę wyrwany z koncepcji pierwszego numeru. Właściwie to tak wciągnąłem się w klimat pierwszego kawałka, że liczyłem na jego kontynuację, a niestety otrzymałem już inne danie, co nie oznacza, że gorsze.

Trzeci numer „Temptation” znowu skierował mnie na oczekiwane tory. Prześwietne riffy i solowe popisy w połączeniu z nieustająco dobrą perkusją i doskonale intonowanym wokalem sprawiły, że po przesłuchaniu tego numeru stwierdziłem, że… przesłucham go jeszcze raz. Naprawdę zachwyciłem się tym numerem, chyba najlepszym jaki słyszałem tej kapeli.

Przedostatni na playliście jest tytułowy „Last Cut”. Od pierwszych dźwięków odczułem że intro otwierające płytę jest jakby zapowiedzią tego numeru, jakby z góry zapowiadało tytułowy kawałek. To samo tyczy się okładki, jak dla mnie utwór odzwierciedla ją w 100 % i nie chodzi mi o słowa, bo było by to zbyt banalne, a raczej o klimat. Jednym słowem Devil’s Note postarali się i nie idąc za przykładem wielu poprzedników, nie umieścili na okładce cycków i smoka nie mających niczego wspólnego z treścią. Okładka jest zwizualizowanym streszczeniem zawartości albumu.

Na ostatni ogień poszedł „Rotting Truth” niepozostawiający wątpliwości co do umiejętności muzyków. Otwierający numer bas nie zapowiada walca, który ma zamiar zaraz nas rozjechać. Bardzo szybki i może nawet najmocniejszy kawałek zamyka 20 minut wyrwanych z życia.

Nie jestem fanem muzyki country, Jezusa i death metalu. Czyni mnie niewiarygodnym w tej recenzji? Właśnie, że nie! Materiał zawarty na płycie jest na tyle dobry, że zasłuchuję się w nim utwierdzając się w przekonaniu co to Jezusa i country, ale co do death metalu, to z zadowoleniem stwierdzam – „masz mnie Diable”. Świetny kawał dobrej roboty. Przede wszystkim w każdym kawałku odczuwam szczerość i przekonanie muzyków do własnej twórczości. Zdecydowanie polecam, zwłaszcza że zespół udostępnia całość materiału w sieci. Ale pamiętajcie dziewczęta i chłopcy – nie ma nic bardziej uczciwego w stosunku do zasłużonych muzyków jak posiadanie oryginalnej płyty.

devils note last cut
skład:
Paweł Woźniak – wokal
Jakub „Sandman” Nadolski – gitara
Marcin „Majeran” Majrowski – gitara
Łukasz „Moses” Picheta – gitara basowa
Philip Biernat – perkusja

1. Intro / Mortal Sin
2. My Fury
3. Temptation
4. Last Cut
5. Rotting Truth