Co do zasady lubię muzykę z lat 80-tych i nie mam nic przeciwko hołdom dla tej dekady. Składy takie jak Supergirl and Romantic Boys, Wieże Fabryk czy nawet Karaś/Rogucki często gęsto pojawiają się w moich słuchawkach. Już w pierwszych dźwiękach usłyszałem, że Electriq Sortie to dokładnie ten vibe i nastawiłem się na ucztę. Niestety, skończyło się to lekkim rozczarowaniem.
Płyta Electriq Sortie mogłaby w zasadzie być nową płytą Kapitana Nemo. Proszę to traktować jako komplement. Różnica jest tylko taka, że wszystko jest bardziej uczesane, wygładzone i nagrane przy pomocy nowoczesnego sprzętu, co niekoniecznie wychodzi tej muzyce na zdrowie. Wszystko – melodyka, dynamika, kompozycja są żywcem przeniesione z eightisów. Brakuje tylko flangera nałożonego na wszystkie ślady.
W niektórych numerach daje to efekt całkiem niezły („Kwintesencja”), w niektórych natomiast jest tak słodko, że aż mdli („Jeśli”), jednak mimo bardzo profesjonalnej produkcji, piekielnie sprawnego wokalisty, dopracowanych kompozycji i niegłupich tekstów – płyta jest nudnawa. Nie zrozumcie mnie źle: to wydawnictwo na wysokim poziomie, dobrej jakości, ale niestety ani mnie jakoś szczególnie nie ziębi, ani nie grzeje.
Piłem kiedyś wódkę z kolegą przy składance z balladami Scorpionsów. Składanka należała do jego ojca, więc włączyliśmy ją w ciemno. To był strzał w dziesiątkę – drugi numer brzmiał tak samo jak pierwszy, co sprawiło, że się uśmiechnęliśmy. Trzeci numer brzmiał tak samo jak dwa poprzednie, co sprawiło, że uśmiechnęliśmy się szerzej. Gdy czwarty też okazał się de facto tą samą piosenką, ryknęliśmy rechotem, przez który pies sąsiadów zaczął szczekać. Przy ostatnim numerze płakaliśmy że śmiechu, trzymaliśmy się za brzuchy i spadaliśmy z krzeseł. Electriq Sortie słuchało mi się podobnie, tyle że na trzeźwo, bo od jakichś dziesięciu lat nie piję wódki.
W obronie tego wydawnictwa dodam, że zyskuje ono przy bliższym poznaniu. Gdy się wsłuchać, można docenić to, jak bardzo jest dopracowana, ile serca i pracy w nią włożono. Można poczuć atmosferę, można faktycznie przenieść się o te cztery dekady wstecz… Tyle, że potem następuje „Jeśli” i cała atmosfera znika.
Jestem przekonany, że z wieloma słuchaczami muzyka Electriq Sortie będzie rezonowała bardziej niż ze mną, bo grają z serca, na poziomie i ze smakiem, ale niestety mnie ta płyta nie powaliła. Można posłuchać, ale ciężko się zakochać.
skład:
Stanisław Ciechanowski – wokal
Tomasz „Stefan” Stefaniak – gitara
Wiesław Polański – gitara basowa
Tomasz” Larry” Jakubowski – perkusja
Kuba Olech – syntezatory
1. Na mojej planecie
2. Kwintesencja
3. Grawitacja
4. Jeśli
5. Bezsenność
6. Pozytywnie nakręcony
7. Alicja
8. Tak mało
9. Jeśli (akustycznie)
strona internetowa: www.facebook.com/electriqsortieband