Blisko rok trwała cisza w obozie White Starlite, ale gorące lato wcale nie sprawiło, że członkowie grupy spędzili czas na słodkim nic nie robieniu. Zresztą aura za oknem doskonale współgrała z klimatem ich muzyki, która pomimo dużej dozy nostalgii od dawna kojarzyła mi się z kontemplacją zachodzącego słońca, w ciepły letni dzień na Hawajach.
Zespół lubi dawkować swoją muzykę w małych porcjach i ich kolejny materiał to tylko dwa utwory, ale muszę przyznać, że konsekwentnie się rozwijają i każde nowe dźwięki są kolejnymi udanymi krokami naprzód. Bez rewolucji, bez nagłych szarpnięć, własnym tempem rozbudowują swój muzyczny świat. Tym razem, szczególnie w pierwszym utworze czuć nawet trochę ducha ejtisów.
Pierwsze skrzypce gra oczywiście wokal Audri Jean. Dziewczyna po raz kolejny zachwyca – autentycznością, pasją, wizją. Jest jakaś i w zalewie ładnie śpiewających dziewczyn, o których się zapomina po minucie, potrafi przykuć uwagę na dłużej i się wyróżnić oryginalnością. Natknąłem się na opinię, że przypomina trochę Lanę Del Rey i faktycznie jest coś na rzeczy – wrażliwość czuć podobną.
Czekam na więcej muzyki od White Starlite, na ich dalszy równie udany rozwój. Póki co wszystkie znaki na słońcu na to właśnie wskazują.
skład:
Audri Jean – wokal
Igor Górski – gitara
Mateusz Szyguła – gitara basowa
Michał Tarkowski – klawisze
Joszko Doblesz – perkusja
1. Summer in the Suburbs
2. Hanalei Bay