Blaze Of Perdition, Mord’A’Stigmata, Moanaa (Protokultura, Gdańsk 07-11-2015)

Sobotni koncert w gdańskiej Protokulturze był trzecim przystankiem ogólnopolskiej trasy Days Of No Light organizowanej przez Left Hand Sounds. Ponad stu zwolenników czarnego metalu pojawiło się w klubie, aczkolwiek na taką frekwencję trzeba było troszkę poczekać.

Na pierwszy ogień poszła Moanaa z Bielska-Białej. Dla tego młodego zespołu ta trasa była dobrą okazją, aby pokazać swoje możliwości szerszej publiczności. Mają na koncie dopiero dwa materiały, ale już zyskali przychylność słuchaczy. Pierwszy album długogrający „Descent”, wydany w zeszłym roku zbiera bardzo pozytywne recenzje. Ich stylistyka to post metal ogólnie mówiąc, jednak nie aż taki pokręcony jak w przypadku innych kapel wywodzących się z tego gatunku. Być może ciężko jest otwierać gig przed składem grającym bardziej konserwatywną odmianę metalu, ale aplauz i przyjęcie przez gdańską publiczność świadczyło o tym, że występ przypadł do gustu. Widać, że chłopaki wiedzą, co robią i na pewno jeszcze będzie o nich słychać.

Na drugi ogień, już coraz bardziej piekielny, poszła Mord’A’Stigmata z Bochni. Można było ich zobaczyć w zeszłym roku jak supportowali Behemoth w B90. Ostatnia ich produkcja to epka „Our Hearts Slow Down”. Proponowany przez nich post black metal to transowy często rytm z powtarzającym się motywem przewodnim, zawodzące gitary i opętane wokale, w większości wolne tempa, no i te kaptury. Dali bardzo dobry koncert, który spotkał się z pozytywną reakcją publiki. Aczkolwiek był jeden mankament ich performance’u – dym. Ja wiem, że klimat, mrok, piekielne czeluście itd. ale miałem wrażenie, że im się zacięła maszynka do robienia dymu. Szacun dla fotografa, któremu udało się postrzelać foty, zanim scenę i pół klubu spowiła zasłona dymna. Przez większość ich występu nic nie było widać. Odbiór był jedynie muzyki, show niepełne, cóż…

Na trzecim ogniu, ostatnim, już zdrowo rogatym, wyłonił się po „zadymiarzach” lubelski Blaze Of Perdition. I tu już mieliśmy do czynienia z czystym black metalem, troszkę może też „postującym” momentami, ale osadzonym głęboko w zimnej diabelskiej stylistyce. Na scenie przed zestawem perkusyjnym Wizuna pojawił się stół zastawiony czarnymi świecami i czaszką jakiegoś rogatego zwierza. Wokalista wystąpił w masce, którą zdobił pokręcony wzór. Na szacunek zasługuje fakt, iż zespół nie poddał się po tragicznym wypadku, w którym zginął basista. Wrócili i nagrali w tym roku płytę „Near Death Revelations”, która jest niejako manifestem ich uporu i wytrwałości w dążeniu do swojego celu. Udane jak najbardziej show potwierdza ich pozycję na polskiej blackmetalowej scenie.

Gdańska Protokultura staje się miejscem, które zaczyna się kojarzyć z undergroundowymi eventami black/death metalowymi. I bardzo dobrze, to miasto potrzebuje takiej lokacji na tego typu twórczość, która nie wszędzie jest mile widziana z różnych względów. Duży plus dla klubu za nowe oświetlenie sceny, co pozwala na lepszy odbiór kapeli w warstwie wizualnej. Mam nadzieję, że widzimy się tam niedługo na kolejnych metalowych wydarzeniach.

days of no light 2015