Kolejna udana edycja Kebab Festu za nami. Nie wiem jak długo utrzyma się dobra passa tej imprezy, ale póki co zespoły nie schodzą poniżej pewnego poziomu, często wręcz zaskakują pomysłami i wykonaniem. Tym razem deski klubu Metro gościły grupy Innervision oraz Bregma.
Pierwsza z nich nasunęła mi skojarzenie z licealnym rockiem. Czasem ciężki, czasem łagodniejszy, sporo inspiracji z różnych gatunków, do tego mają młodą wokalistkę, która zresztą jest najmocniejszym punktem zespołu. Początkowo jej głos był ściśnięty, dziewczyna była wyraźnie stremowana. Na szczęście przyszło sporo jej znajomych, więc z pewnością dodało jej to otuchy. W dodatku z Innervision muzykuje od niedawna, musi śpiewać zupełnie nowe piosenki, pierwsze koncerty z pewnością do łatwych nie należą. Dlatego też najlepiej wypadł cover „Zombie” z repertuaru The Cranberries. Numer znany chyba przez każdego, pasuje dobrze do konwencji zespołu. Dziewczyna udowodniła w nim, że ma potencjał, potrafi zaśpiewać z mocą i przekonaniem. A reszta zespołu? Panowało spore zamieszanie, bo raz basista grał na klawiszu i zastępował go gitarzysta, potem drugi. Trochę dziwnie to wyglądało. Nie ukrywam, że ich gra mnie nie porwała, ale również nie mają się czego wstydzić. Zagrali poprawnie, ale czegoś jeszcze do pełni szczęścia brakuje. Na szczęście wyróżnia ich pani obsługująca mikrofon.
Z kolei Bregma to zespół obytych już ze sceną muzyków, znanych chociażby z Chassis czy Kokon. Panowie czasy licealne mają już dawno za sobą, a ich muzyka to wypadkowa fascynacji ostrą muzyką sprzed kilku lat i poprzednich zespołów. Jako że połowa składu grała w Chassis, to nie mogło zabraknąć bardziej lub mniej słyszalnych podobieństw. Bregmę można nazwać kontynuatorem „kombinatorskiego” Chassis, tego słyszalnego chociażby w kawałku „Cień” z debiutu. Z kolei wokalista Loczek dzięki mocnemu, ale melodyjnemu wokalowi nasuwa mi na myśl Illusion, którego cover tego wieczoru zagrali. Zresztą w czerwonej czapce wyglądał jak Lipa, z daleka można było się pomylić. Wszystko razem tworzy to zgrabną, interesującą całość. Jednocześnie nie jest to muzyka, która wchodzi od razu. Ich utwory nie są typowymi piosenkami, sporo w nich progresji i zawijasów. Jak sami przyznali, koncert w Metrze to dla nich rozgrzewka przed najbliższym supportem przed Acid Drinkers. Tym co im wychodzi spod palców udowadniają, że może być ciekawie w większym klubie ze sporą publicznością. Oczekujcie relacji z tego koncertu, jedno wiem na pewno – Bregma nie ma się czego wstydzić i może wyjść na deski Parlamentu z podniesionym czołem. Zarówno technicznie i kompozytorsko to już nie jest podwórkowe granie.