Procez, Clockwise (Gdańsk, Medyk 02-04-2011)

Cieszy mnie niezmiernie, że pomimo klapy z reaktywacją Lipozony gdański Medyk nie zrezygnował z mocnych dźwięków w swoich progach. Kilka lat temu odbywały się tu cotygodniowe Metal Party, w tej chwili pałeczkę przejęło comiesięczne Devil Horns. W ramach tej imprezy odbył się ostatnio koncert grup Clockwise oraz Procez.

Nie wiem czemu gdyński Clockwise rozpoczęło imprezę, ale może powodem było to, że Procez jest z Gdańska i pełnili rolę gospodarzy. W każdym bądź razie to pierwszy zespół w moim odczuciu brzmiał i grał lepiej. Zresztą jeśli chodzi o ogólne brzmienie, w Medyku jest ciężko o selektywny odbiór dźwięku – betonowe, proste ściany robią swoje. Clockwise to zespół, który odkurzył zapomniany nieco grunge i robi to znakomicie. Na całe szczęście grają bardziej metalowo niż punkowo i bliżej im do klimatu Alice in Chains niż Nirvany. Zresztą zagrali udany cover „Man in the Box” słynnej Alicji. Jednocześnie nie odnoszę wrażenia, że kopiują Amerykanów na siłę. Wyciągnęli z grunge’u to co najlepsze i podlali sosem innych inspiracji. Pomimo braku większej ilości ludzi pod sceną, panowie nie dali poznać po sobie, że czegoś im brakuje. Zagrali bardzo energetycznie i żywiołowo. Udowodnili, że grunge jak Lenin – wiecznie żywy.

Grający chwilę potem Procez miałem już okazję zobaczyć kiedyś w Orbitalu. Po koncercie w Medyku mam jednak podobne uczucie jak wtedy. Czyli w sumie wszystko się w ich muzyce zgadza, ale brakuje im „tego czegoś”. Ciężka rockowa muzyka, z mocnym wokalem i tyle. Może nie potrafię się na nich poznać, ale niewiele zapamiętałem z ich koncertu. Nie jest to też wina wypitej zbyt dużej ilości alkoholu ;) Pomimo tego, że nie udało im się do tej pory napisać czegoś w rodzaju przeboju, nie uważam żeby ich koncert był stratą czasu. Grają swoje, miło posłuchać, bo nie kaleczą instrumentów. Był to na pewno dobry podkład do tego co działo się potem, ale nie wszystko nadaje się na łamy tego portalu ;)