Bregma, Moust (Gdańsk, Mechanik 05-04-2013)

Gdański Mechanik od kilku sezonów nie zwalnia w promowaniu alternatywnej muzyki. I bardzo dobrze, że jest miejsce, które konsekwentnie stawia na takie klimaty także w weekendowym okresie. Tym razem okazją do mojego pojawienia się w klubie był koncert debiutującego Moust oraz bardziej doświadczonych wyjadaczy z Bregmy, którzy zagrali z okazji wydania EP-ki „Anihilacja Czasów”.

Moust
Moust

Grupa Moust zaczyna dość pechowo. Swój debiutancki koncert odwoływali już dwukrotnie, ale nareszcie, za trzecim razem udało im się stanąć na scenicznych dechach. Panowie, oprócz perkusisty, dla którego był to pierwszy koncert w życiu, nowicjuszami nie są. Udzielali się wcześniej w takich kapelach jak Succumb, Enader czy Scoorviel. Ich muzyka to wypadkowa ciężkiego rocka, hard core’u, metalu, momentami podchodząca pod SOAD czy Korn. Grają swoje, nie oglądając się na obowiązujące trendy. Świetnie sprawdzają się u nich dwa uzupełniające się wokale. Szczególnie w tych momentach kiedy wokalista wrzeszczy swoje partie, a gitarzysta dorzuca do pieca w tle swoim głosem. Jest żywioł, muzycznie, wokalnie i wizualnie wszystko się zgadza, więc pierwszy koncert Moust należy zaliczyć do udanych.

Bregma to zespół, którego skład tworzą muzycy znani z Chassis, Termofor czy chojnickiego Kokonu. Istnieją już ponad 5 lat i od początku wierni są graniu ciężkiego rocka wywodzącego się z Illusion i lat ’90, ale nie brakuje też u nich bardziej nowoczesnych inspiracji. Oprócz autorskiego materiału zagrali też m. in. „Heart Shaped Box” Nirvany. Tak się złożyło, że akurat tego dnia mijała rocznica śmierci Kurta Cobaina. Warto odnotować, że nie zagrali piosenki nuta w nutę, tylko przerobili ją po swojemu.

Bregma
Bregma

Słuchając ich koncertu nasuwa się tylko jedno – szkoda, że tak mało ludzi zna i docenia ich muzykę. Panowie grają naprawdę zawodowo, zresztą z choinki się nie urwali, słychać, że są zgranym i świadomym zespołem. Pomimo niektórych bardziej skomplikowanych partii instrumentalnych, w dalszym ciągu o ich utworach można mówić jako piosenkach. Spora w tym zasługa nie tylko muzyki samej w sobie, ale wokalu Loczka. Facet nie dość, że potrafi rasowo zaryczeć, to i normalne śpiewanie świetnie mu wychodzi i wypełnia jak należy melodyjną strukturę utworów. Jego maniera wokalna i wygląd kojarzą się natychmiast z Tomkiem „Lipą” Lipnickim, ale nie psuje to odbioru i nie irytuje.

O ile byłem praktycznie pewien kolejnego, dobrego koncertu Bregmy, o Moust oprócz ich składu osobowego nie wiedziałem kompletnie nic. Bardzo miło się zaskoczyłem ich poziomem i prezentowaną muzyką. W zalewie typowo metalowych czy alternatywnych zespołów, to miła odskocznia. Z pewnością wybiorę się na kolejne koncerty, a tymczasem powracam do słuchania EP-ki Bregmy.

Zdjęcia dzięki uprzejmości Paradiz Art. Więcej: www.facebook.com/paradizart