Carcass, Napalm Death, Obituary, Voivod, Herod (Gdańsk, B90 11-11-2015)

Taki zestaw zespołów jednego dnia na jednej scenie, to nie lada gratka dla fanów i możliwość zobaczenia i usłyszenia czterech klasyków światowego metalu na raz. Absolutne święto brutalnych brzmień, mnóstwo znajomych twarzy, kupa świetnej muzyki, powracające wspomnienia z młodości i sentyment. Tak można by streścić ten środowy wieczór w gdańskim B90. Ale po kolei.

fot. Wojciech Miklaszewski
fot. Wojciech Miklaszewski

Jako pierwszy wystąpił Herod, nikomu nieznana kapela zagrała tak krótko, że nawet nie zdążyłem się porządnie wsłuchać, a ich występ widziało niewiele jeszcze osób, ponieważ prawie wszyscy stali na zewnątrz w kolejce do klubu i nie zdążyli jeszcze wejść. Nie za bardzo rozumiem , po co brany był jeszcze support do czterech zespołów, no ale taką widocznie wizję miał organizator. Poza tym wykonywany przez nich post hardcore niczym nie zachwycił.

Herod / fot. Wojciech Miklaszewski
Herod / fot. Wojciech Miklaszewski

Jako pierwszy z wielkiej czwórki zagrał Voivod. Ponad 30 lat na scenie i trzynaście albumów na koncie to spory dorobek. Zagrali bardzo żywiołowo i ostro, nad perkusją wisiało wielkie zielone logo zespołu, a wokalista miotał się po scenie wykrzykując kolejne utwory. Było parę staroci, jak np. numer z pierwszej płyty „War And Pain”. Niektóre kawałki były nieźle zakręcone, to właśnie te numery stały się znakiem rozpoznawczym tego bandu: pokrzywione riffy i połamana rytmika, osadzona gdzieś w thrashmetalu.

Voivod / fot. Wojciech Miklaszewski
Voivod / fot. Wojciech Miklaszewski

Następny do odpowiedzi został wywołany angielski Napalm Death. Panowie widać odrobili zadanie domowe i zasłużyli w mojej ocenie na mocną czwórkę. Brzmią teraz może bardziej core’owo, czy nawet noise’owo, ale energia i czad jaki płynie ze sceny podczas ich wykonu, nie pozostawia wątpliwości. Zawsze fascynuje mnie zachowanie frontmana podczas gigu – jego szaleńczy taniec na deskach gdańskiego klubu na pewno długo pozostanie w pamięci. Poleciało oczywiście nieśmiertelne „Suffer The Children” i inne klasyki.

Napalm Death / fot. Wojciech Miklaszewski
Napalm Death / fot. Wojciech Miklaszewski

Numerem jeden tego wieczoru w moim odczuciu był kolejny zespół. Mowa tu o amerykańskim Obituary. Widziałem ich po raz pierwszy w zeszłym roku na czeskim festiwalu Brutal Assault i już wtedy widać było, że są w świetnej formie. Świadczy o tym też ich ostatni album, który silnie nawiązuje do ich najlepszych płyt. Znam ich od ponad 20 lat i muszę przyznać, że to co zobaczyłem i usłyszałem w tę środę, totalnie wyrzuciło mnie z butów. Każdy numer przewalał się jak ciężki, ogromny walec, tratując wszystko na swojej drodze. Mieli bardzo dobre, mocne, czytelne brzmienie. Zagrali to, co trzeba, m.in. „Don`t Care” z „World Demise”, czy na sam koniec bez dwóch zdań kultowe „Slowly We Rot” z pierwszego albumu. Publiczność szalała, niektórzy noszeni na rękach lądowali w fosie, przechwytywani bezpiecznie przez ochroniarzy. Zdecydowanie najlepsze show z całej czwórki.

Obituary / fot. Wojciech Miklaszewski
Obituary / fot. Wojciech Miklaszewski

Jako headliner eventu zagrał Carcass. Jest to zespół basisty/wokalisty Jeffa Walkera, który jako jeden z pierwszych na świecie na swój warsztat wziął death/grindową stylistykę. Wypadli przynajmniej poprawnie, niestety na początku wokal troszkę był za słabo nagłośniony, ale później zostało to poprawione. Brzmieli nieźle, ale nie tak ciężko jak poprzednicy. Czegoś mi tu brakowało, miałem wrażenie, że nie grają na pełnych obrotach. Zagrali trochę z ostatniej płyty „Surgical Steel”, ale było też sporo starszych rzeczy, jak np. „Incarnated Solved Abuse” czy chociażby „Corporal Jigsore Quandry”. Wszystko się zgadzało, tylko, że po prostu Obituary zdecydowanie „rozbili bank” i wypadli dużo lepiej.

Carcass / fot. Wojciech Miklaszewski
Carcass / fot. Wojciech Miklaszewski

Podsumowując – świetny koncert, długo chyba będzie trzeba czekać na podobny skład kapel. A i cena biletu za występy czterech takich marek na jednej scenie nie była moim zdaniem wygórowana. Dobre nagłośnienie, wyprzedane wejściówki, wspaniały klimat i potężna muzyka. Czego chcieć więcej? Oby częściej fani dobrej muzyki mieli okazję rozkoszować się takimi wydarzeniami.

fot. Wojciech Miklaszewski

Posted by rock3miasto.pl on 12 listopada 2015